Łączyć się, czy nie łączyć?

Od momentu kupna przez Prokom 10 procent pakietu akcji Softbanku i analitycy, i dziennikarze zastanawiają się, kiedy nastąpi fuzja dwóch wielkich polskich firm informatycznych. Ale nie jest to takie proste.

Od momentu kupna przez Prokom 10 procent pakietu akcji Softbanku i analitycy, i dziennikarze zastanawiają się, kiedy nastąpi fuzja dwóch wielkich polskich firm informatycznych. Ale nie jest to takie proste.

Znaków zapytania i wątpliwości zrodziło się w dwa tygodnie od ogłoszenia transakcji równie dużo, a może nawet więcej niż argumentów za połączeniem. Jedno jest pewne - gdyby do niego doszło, powstałaby największa narodowa firma informatyczna w tym regionie, która mogłaby konkurować poza granicami Polski z innymi spółkami z regionu.

Co przemawia za fuzją? Po pierwsze, oferta obu firm się uzupełnia. Prokom jest największym polskim integratorem systemów informatycznych, specjalizującym się w usługach dla sektorów administracji i przemysłowego. Softbank nieśmiało wychodzi poza tradycyjny sektor bankowo-finansowy, ale w tym akurat ma bardzo silną pozycję.

Prokom wprost przeciwnie. Po połączeniu powstałby podmiot mogący zrealizować nawet największy kontrakt bez względu na sektor. Po drugie, prezes Softbanku Aleksander Lesz wielokrotnie powtarzał, że przed wejściem Polski do Unii Europejskiej największe nasze firmy komputerowe (początkowo była mowa, oprócz oczywiście Prokomu i Softbanku, o ComputerLandzie, z czasem w tym kontekście zaczęła padać nazwa Optimusa) powinny się połączyć, żeby móc przeciwstawić się konkurencji silnych firm europejskich i rywalizować z nimi na rynkach zagranicznych.

Odzew był prawie żaden. Jedynie prezes Prokomu Ryszard Krauze w listopadzie minionego roku stwierdził w jednym z wywiadów, że jeśli jego firma miałaby się z kimś połączyć, to tylko z Softbankiem. Argumentem było właśnie uzupełnianie się ofert obu firm. I na tej podstawie dla niektórych dziennikarzy fuzja Prokomu i Softbanku stała się faktem. Ale tylko prasowym.