Francuski łącznik budżetu

Kwota, którą zarobiliśmy na sprzedaży (4 mld USD), stanowiła ok. 13% budżetu na 2000 r. Wszystko było niby w porządku. France Telecom i Kulczyk Holding zobowiązali się m.in. do utrzymania narodowego charakteru operatora i pozostawienia spółki na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Ponadto - zgodnie z umową - mieli zainwestować w nią 27 mld zł, z czego 20 mld w ciągu pierwszych pięciu lat. Strona polska w porozumieniu załączonym do umowy prywatyzacyjnej również wiele obiecała inwestorom, np. przyznanie TP SA koncesji na telefonię komórkową trzeciej generacji UMTS. Ponadto dano TP SA czas do końca 2003 r. na tzw. zrównoważenie taryf. Jego efektem jest wzrost cen rozmów lokalnych, ale za to tańsze będą rozmowy międzymiastowe. W umowie prywatyzacyjnej znalazł się także zapis, że konsorcjum będzie mogło kupić kolejnych 16% akcji monopolisty w następnych etapach prywatyzacji i objąć pakiet większościowy. Teoretycznie każdy więc był zadowolony. Chwilę po podpisaniu umowy Ministerstwo Skarbu Państwa poinformowało, że spodziewa się, iż środki ze sprzedaży akcji TP SA wpłyną do państwowej kasy jeszcze we wrześniu 2000 r. Zbliżał się bowiem termin spłaty odsetek od zaciągniętych przez rząd kredytów.

Tymczasem wrzesień minął, a transakcja wciąż nie została sfinalizowana. Zgodnie z zapisami umowy, na zapłacenie za TP SA Francuzi mieli czas do połowy listopada i nie było powodów

by mieli wcześniej płacić. Ostatecznie 4 mld USD wpłynęły do państwowej kasy jeszcze w pierwszej połowie października. Potem France Telecom odegrał się lekko na polskim rządzie. Gdy w lipcu 2000 r. konsorcjum France Telecom i Kulczyk Holding kupowały 35% akcji TP SA, zakładano, że trzeci etap prywatyzacji spółki (zakup do 10% akcji przez inwestorów strategicznych w cenie nie mniejszej niż 38 zł za akcję, uwzględniając inflację) odbędzie się do końca lipca tego roku. Ostatni, czwarty etap - publiczna oferta 20% akcji w Polsce i za granicą - w III kwartale 2001 r.

Z tej puli 6% akcji zarezerwowano dla inwestora strategicznego. Jednak na początku roku resort skarbu poinformował, że czwarty etap zamierza przeprowadzić w pierwszym półroczu, przed objęciem przez polsko-francuskie konsorcjum 10% walorów Telekomunikacji Polskiej SA. Zdaniem niektórych analityków decyzja ta była podyktowana potrzebami budżetu i niepewnością, czy France Telecom nie rozmyśli się co do zakupu 10% pakietu.

Chwilę później obawy ministerstwa się ziściły. Pod koniec lutego prezes francuskiej firmy Michael Bon poinformował dziennikarzy, że na razie jego przedsiębiorstwo więcej akcji nie kupi i nie planuje w tym roku zdobycia pakietu większościowego.

Analitycy zgodnie stwierdzili, iż wypowiedź prezesa to szczególnie nieszczęśliwa wiadomość dla Skarbu Państwa i akcjonariuszy. Szybko wyliczyli, iż jeżeli tak się stanie, to do budżetu nie wpłynie ok. 2 mld zł. W sumie z planowanych tegorocznych zysków z prywatyzacji (18 mld zł) około połowy stanowią środki, które rząd zamierzał uzyskać ze sprzedaży akcji Telekomunikacji Polskiej.

Jest niemal pewne, że z tego źródła nie uda się "wycisnąć" zapisanych w budżecie kwot. Potwierdził to minister finansów Jarosław Bauc, twierdząc, że 18 mld zł z prywatyzacji w tym roku raczej nie należy zaliczyć do realnych kwot. Przyznał też, że kłopoty z przychodami ze sprzedaży państwowych firm spowodował France Telecom.

"Ta sytuacja jest wywołana bardzo złymi notowaniami firm telekomunikacyjnych na świecie. W związku z tym trudno się dziwić, że France Telecom, który miał możliwość zakupu akcji TP SA po cenie znacznie wyższej niż rynkowa, ogłosił taką decyzję" - stwierdził J. Bauc.