Przegrana Grokstera = koniec ery P2P?
- Daniel Cieślak,
- 28.06.2005, godz. 08:41
W USA obowiązuje system prawa common law i wyroki sądów w tym systemie opierają się precedensach. Wyrok sądu będzie oczywiście stosowany - choć osobiście przyznam, że jestem nim zdziwiony, bo w orzecznictwie amerykańskim znajdziemy wiele wyroków, uwalniających autorów najróżniejszych treści - w tym również programów komputerowych - od odpowiedzialności za wykorzystanie tychże treści przez inne osoby. Wyroki te oparte są na Pierwszej Poprawce do Konstytucji USA, zgodnie z którą nie jest możliwe ustanawianie na terenie USA praw, które ograniczałyby wolność wypowiedzi czy wolność prasy. Nie oznacza to jednak, że orzeczenie to nie wpłynie na sytuację użytkowników programów do bezpośredniej wymiany plików w innych krajach - bo przecież większość producentów takiego oprogramowania to właśnie firmy amerykańskie. Swoją droga, być może już wkrótce będziemy obserwować zjawisko 'wyprowadzania' siedzib takich firm do innych krajów, w których nie będą obowiązywać takie regulacje prawne...
Jeśli zaś chodzi o sytuację polskich użytkowników programów P2P - oczywiście, u nas obowiązuje zupełnie inne ustawodawstwo i amerykańskie orzeczenie nie ma tu nic do rzeczy. Dla nas wiążące są decyzje mogłyby być ewentualnie wyroki Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który jak dotąd nie orzekał w takiej sprawie. Jeśli jednak takie orzeczenie miałoby zapaść, to spodziewałbym się wyroku dokładnie odwrotnego niż w USA - tak sugerują wcześniejsze werdykty ETS, jako że orzeczenie sądu USA jest wyraźnie antykonsumenckie.
RIAA: Nie kradnij!
"Naszym zdaniem decyzja Sądu Najwyższego jasno określa zasady legalnej działalności takich firm. My nigdy nie zachęcaliśmy użytkowników naszego oprogramowania [programu KaZaA Media Desktop - red.] do łamania prawa autorskiego" - powiedział Alan Morris, wiceprezes australijskiej firmy Sharman Networks. "Widocznie znaleziono odpowiednie dowody na to, że autorzy Grokstera i Morpheusa zachęcali użytkowników do piractwa - nasi użytkownicy zawsze byli informowani o konsekwencjach pobierania nielegalnych materiałów" - dodał Morris, powołując się na odpowiedni rozdział licencji użytkownika KMD.
"Nie kradnij - oto cała zasada" - dodał lakonicznie Mitch Bainwol, kierujący RIAA. Bainwol powiedział również, że poniedziałkowa decyzja sądu powinna być dobrym pretekstem dla rodziców do porozmawiania z dziećmi o zasadach pobierania z Internetu materiałów chronionych prawem autorskim.
Satysfakcja przedstawicieli RIAA i MPPA jest zrozumiała - orzeczenie Sądu Najwyższego otwiera tym organizacjom drogę do pozywania operatorów sieci P2P. Do tej pory były one zmuszone 'polować' na indywidualnych użytkowników tychże sieci (do tej pory obie organizacje złożyły w sumie kilkanaście tysięcy pozwów).
To ogromny sukces właścicieli praw autorskich i, jednocześnie, dowód na to, jak duża jest w USA świadomość problemów związanych z nielegalnym dystrybuowaniem materiałów chronionych prawem autorskim. U nas jest z tym znacznie gorzej - większość użytkowników, pobierających z Internetu pirackie materiały, wcale nie ma świadomości, że robi coś nielegalnego. Niestety, nie wydaje mi się, by orzeczenie amerykańskiego Sądu Najwyższego mogło szybko wpłynąć na sytuację w innych krajach. Możemy tylko mieć nadzieję, że decyzja ta w jakimś stopniu stymulować będzie zmiany w ustawodawstwie innych krajów.
Trudno mi w tej chwili prognozować, czy decyzja sądu spowoduje falę pozwów przeciwko operatorom sieci P2P - myślę, że za wcześnie jeszcze na przewidywanie, jak będzie wyglądała strategia działania organizacji zajmujących się ochroną własności intelektualnej.