P2P: co Ci wolno, a za co pójdziesz siedzieć?

"Każdy konsument ma prawo do wykonania kopii legalnie nabytej płyty CD czy DVD. Jeśli zastosowane na płycie zabezpieczenia uniemożliwiają to, można - w ramach praw konsumenckich - poprosić producenta płyty (wydawcę) o dostarczenie kopii płyty" - mówi w rozmowie z PCWK mec. Aleksander Stuglik, ze spółki prawniczej B. Żuradzka Kancelaria Prawna. Naszego rozmówcę spytaliśmy również o to, czy w myśl polskiego prawa legalne jest udostępnianie w sieciach P2P muzyki i filmów (okazuje się, że w pewnych okolicznościach nie jest to zabronione), a także o to, czy za korzystanie z nielegalnego oprogramowania można w Polsce iść do więzienia. A. Stuglik powiedział nam również, że raczej mało prawdopodobne jest, by znana z USA taktyka pozywania użytkowników sieci P2P dotarła do Polski...

P2P: co Ci wolno, a za co pójdziesz siedzieć?

Mec. Aleksander Stuglik

Aleksander Stuglik jest prawnikiem ze spółki prawniczej B. Żuradzka Kancelaria Prawna Sp.K. w Katowicach, która specjalizuje się w zagadnieniach własności intelektualnej (kancelaria posiada ofertę usług prawniczych dla firm informatycznych - pakiet IT Legal). Na dorobek A. Stuglika składają się m.in. opracowania i artykuły publikowane w Zeszytach Naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego PWOWI, Radcy Prawnym, Palestrze, Monitorze Prawniczym, Rzeczpospolitej, jak też w Gazecie Prawnej, Twoim Biznesie oraz Komputerze w Firmie.

PCWK: Czy kopiowanie za pośrednictwem sieci bezpośredniej wymiany plików chronionych prawem autorskim filmów, muzyki i oprogramowania jest w myśl polskiego prawa zabronione?

Aleksander Stuglik Sprawy te normują przepisy ustawy z 1994 o prawie autorskim i prawach pokrewnych zawarte w rozdziale 3 tejże ustawy. Są to przepisy o tzw. dozwolonym użytku osobistym. Wedle tych przepisów, w szczególności art. 23, dopuszczalne jest "dzielenie się" utworami w ramach tzw. użytku osobistego. Pod pojęciem tym kryje się zarówno korzystanie z danego utworu przez nabywcę egzemplarza utworu, licencji itp., jak również przez osoby pozostające w związku osobistym, takim jak pokrewieństwo, powinowactwo, stosunek towarzyski.

A zatem, jeśli dochodzi do wymiany plików za pomocą sieci peer-to-peer pomiędzy osobami pozostającymi w związku osobistym, to wydaje się, iż przepisy ustawy o prawie autorskim tego nie zabraniają. Należy jednak zwrócić uwagę na kilka obostrzeń, jakie zawiera ustawa. Po pierwsze dozwolony użytek został wyłączony w odniesieniu m.in. do programów komputerowych (zob. art. 77 ustawy). Oznacza to, że nie tylko nie wolno w świetle ustawy wymieniać się programami komputerowymi w sieci, ale także udostępniać ich do korzystania osobom innym, niż uprawniony z licencji na program komputerowy. Przy czym warto wskazać, iż ustawa o prawie autorskim nie daje definicji programu komputerowego. W nauce prawa autorskiego jest on rozumiany najczęściej jako "zespół komend przeznaczonych do wykonania przez komputer, zapisany w języku zrozumiałym dla tego komputera". Tak więc ujęcie programu komputerowego jest bardzo wąskie. Kiedy przyjrzymy się ustawie o prawie autorskim, to zauważymy, iż odróżnia ona niektóre kategorie tego, co powszechnie rozumie się jako program komputerowy. W ustawie na przykład wyróżnia się program komputerowy i elektroniczną bazę danych. Wynika z tego, iż ustawodawca stoi na stanowisku, iż baza danych w formie elektronicznej, będąca przecież programem komputerowym, tym programem w świetle ustawy nie jest. Jaki z tego wniosek? Ano, taki, że na gruncie prawa autorskiego rozróżnia się poszczególne grupy wytworów informatycznych. Istnieją obok siebie programy komputerowe, bazy danych, gry, pliki z muzyką czy video (nie będące programami komputerowymi).

Zatem dozwolony użytek de facto wyłączony jest w stosunku do programów komputerowych ujmowanych bardzo wąsko. Jednak ta konkluzja nie może nas doprowadzić do błędnego wniosku, iż wszystko jest dozwolone w sieciach peer-to-peer. Należy bowiem spojrzeć jeszcze na art. 35 ustawy, zgodnie z którym dozwolony użytek nie może godzić w słuszne interesy twórcy, takie jak np. prawo do wynagrodzenia za utwór. Podsumowując, zgodne z prawem jest podzielenie się muzyką z koleżanką z klasy, ale już niekoniecznie udostępnienie tej muzyki w taki sposób, aby osoby nie związane z udostępniającym mogły ją ściągać.

Obiegowa opinia mówiąca, iż udostępnianie plików w sieci peer-to-peer jest nielegalne, jest właściwa tylko w tej części, w jakiej udostępniamy te pliki osobom nieznanym (nie pozostającym z nami w stosunku towarzyskim czy rodzinnym). Z kolei, jeśli idzie o ściąganie plików, to nie może się to odbywać z naruszeniem interesów twórców.

Co musisz wiedzieć, aby być legalnym?

1. W ramach tzw. "użytku osobistego" masz prawo do udostępniania legalnie nabytych utworów - ale tylko osobom, z którymi pozostajesz w związku osobistym (takim jak pokrewieństwo, powinowactwo, stosunek towarzyski). Ustawa o prawie autorskim zastrzega jednak, że nie może się to odbywać z naruszeniem interesów twórców.

2. Masz prawo do wykonania kopii legalnie nabytej płyty CD czy DVD. Jeśli zastosowane na płycie zabezpieczenia uniemożliwiają to, możesz - w ramach praw konsumenckich - poprosić producenta płyty (wydawcę) o dostarczenie kopii płyty.

3. Nie masz prawa udostępniać materiałów chronionych prawem autorskim obcym osobom (np. za pośrednictwem sieci P2P) - grozi za to kara więzienia, możesz też zostać pozwany przez poszkodowanego artystę (autora udostępnionego materiału), jeśli uzna on, że Twoja działalność pozbawiła go dochodów.

4. Korzystanie z pirackiego oprogramowania na użytek osobisty jest zabronione. A jeśli korzystanie z nielegalnego oprogramowania przynosi Ci korzyści majątkowe, grozi Ci grzywna oraz kara ograniczenia wolności do lat 5 (w myśl ustawy o prawie autorskim).

P2P: co Ci wolno, a za co pójdziesz siedzieć?

Aktualizacja: 27 lutego 2006 12:56

Aleksander Stuglik komentuje:

Faktycznie, rozwiązanie proponowane przez rząd raczej zachęci do korzystania z programów komputerowych w sposób nielegalny. O ile bowiem dotychczasowe sankcje przynajmniej usiłowały powstrzymywać potencjalnych piratów (co przede wszystkim dotyczyło przedsiębiorców, bo ci mieli najwięcej do stracenia), to proponowane przepisy wywołają skutek odwrotny. Po prostu potencjalny pirat skalkuluje sobie, że:

- szansa na jego złapanie jest niewielka,

- nawet jak go złapią, to najwyżej zapłaci to, co i tak by zapłacił kupując legalny program.

Innymi słowy propozycja zmiany przepisów prawa autorskiego zmierza w tym kierunku, żeby twórcy i producenci oprogramowania kredytowali piratów. Moim zdaniem rozwiązanie jest złe.

Jeżeli w ogóle iść w kierunku zmiany sankcji zawartych w ustawie o prawie autorskim, to sensowne jest wprowadzenie zapisu, że za każdy przypadek użytkowania pirackiego oprogramowania jego użytkownik będzie musiał zapłącić 10 krotność jego wartości (co najmniej). Dotychczasowe przepisy są w tym względzie dość nieprecyzyjne i pozostawiają znaczną swobodę w ustalaniu wysokości roszczeń, jakich może się domagać poszkodowany.

Podkreślam, że nie ma żadnego uzasadnienia dla zmniejszania kar dla piratów w sytuacji, gdy najpowszechniej używane nielegalne programy mają swoje tanie, lub nawet bezpłatne odpowiedniki. A zatem każdy może wybierać, co chce użytkować i nikt nie jest zmuszony do wykorzystywania piratów z "biedy".

Aktualizacja: 24 lutego 2006 14:26

Rząd RP zamierza zmienić niektóre zapisy w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych, dotyczące kwestii odszkodowań za korzystanie z pirackich wersji oprogramowania komputerowego. Rząd planuje m.in. zmniejszenie odpowiedzialności użytkowników używających nielegalnych wersji programów - w przypadku "przyłapania na gorącym uczynku" zamiast grzywny pieniężnej będą oni musieli zakupić używany program.

Obecnie obowiązujące w Polsce przepisy mówią, iż w sytuacji, gdy użytkownik zostanie złapany na korzystaniu z "piratów", grozi mu zapłata wysokiego odszkodowania pieniężnego na rzecz poszkodowanej firmy. Producenci oprogramowania mogą żądać rekompensaty w postaci podwójnej, a nawet potrójnej (jeśli naruszenie prawa jest zawinione) wysokości należnego wynagrodzenia za program.

Zdaniem rządu, wprowadzenie zmian jest konieczne - obowiązek taki nakłada na Polskę dyrektywa Unii Europejskiej. Tymczasem prawo wspólnotowe nie wymaga od państw członkowskich dokonywania zmian w zakresie odszkodowań - twierdzi m.in. cytowana przez "Gazetę Prawną" prof. Ewa Nowińska z Uniwersytetu Jagiellońskiego.