Masz prawo... skopiować mój utwór
- 31.05.2005, godz. 08:56
Od otwarcia polskiego oddziału Creative Commons, pozarządowej organizacji propagującej alternatywne podejście do idei praw autorskich w Internecie, minął już ponad miesiąc. Mimo krótkiego okresu działalności, osobom zaangażowanym w projekt w Polsce udało się już osiągnąć kilka sukcesów - jednym z nich będzie wydanie książki "Wolna kultura" autorstwa Lawrence'a Lessiga, założyciela CC. Plany organizacji sięgają jednak dalej. "Celem naszego działania jest dostarczenie odpowiednich narzędzi, które pomogą kulturze korzystać z dobrodziejstw mediów cyfrowych. Nie jesteśmy animatorami kultury, staramy się jedynie ułatwić kontakty między twórcami a odbiorcami, bez konieczności odwoływania się do prawników" - mówi w rozmowie z PC World Online Alek Tarkowski, koordynator polskiego oddziału projektu Creative Commons.
Wyzwania
Na przestrzeni ostatnich kilku lat organizacje zajmujące się ochroną praw autorskich - wśród których prym wiodą amerykańskie MPAA i RIAA - oraz światowi giganci przemysłu fonograficznego prowadziły skoordynowane działania zaostrzające politykę ochrony praw autorskich. Liczba pozwów sądowych przeciw użytkownikom sieci peer-to-peer, którzy stali się główną ofiarą antypirackich kampanii, przekroczyła już 10 tys. - w znacznej części są to obywatele USA. Z punktu widzenia wspomnianych organizacji, kwestia nieograniczonego wykorzystania artystycznego dorobku ma znaczenie drugorzędne. I tu właśnie tkwi sedno sprawy - jak pogodzić rozwój nowoczesnych technologii komunikacyjnych i rosnącą rolę społeczną Internetu z poszanowaniem prawa i ochroną własności intelektualnej?
Praktyka dowodzi, że prawo autorskie jest dziedziną, o której większość osób wie niewiele i, co więcej, nie uważa tematu za interesujący - nawet osoby, które powinny się na tym znać, czyli twórcy i wykonawcy. Propagowanie inicjatywy Creative Commons wymaga wielu zabiegów by przekonać do niej twórców, wydawców, różnorodne instytucje zajmujące się ta tematyką (np. organizacje zbiorowego zarządzania) i wreszcie zwykłych użytkowników. "W Polsce dodatkowo istnieje bardzo małe poszanowanie dla prawa, także dla cudzej twórczości. Nasz projekt jest więc po części działaniem edukacyjnym - zanim przejdziemy do omówienia alternatywnych rozwiązań musimy najpierw przekazać informacje o sprawach podstawowych", tłumaczy A. Tarkowski.