Rząd troszczy się o społeczeństwo informacyjne

Drugi dzień trwa w Warszawie sympozjum poświęcone zagadnieniu „budowania” społeczeństwa informacyjnego w Polsce.

Biorą w nim udział przedstawiciele rządu, parlamentu (patronem jest marszałek sejmu Maciej Płażyński) i świata biznesu. Tematem spotkania jest zastosowanie i wpływ nowoczesnych technik przesyłania informacji na wszystkie sfery życie człowieka, ich stan w Polsce i idące za nim wyzwania.

Prelegenci przedstawili referaty dotyczące takich zagadnień jak rola i możliwości państwa we wspomaganiu tego procesu, najważniejsze problemy z nim związane i sposoby jego rozwiązania. Wiele miejsca zajęły zagadnienia prawnych uregulowań związanych z ekonomicznym (i nie tylko) problemem stosowania Internetu, jego stan w Polsce, w szczególności na tle uregulowań w Unii Europejskiej i aktualne problemy, zwłaszcza ustawa o podpisie elektronicznym. Kolejne poruszane sprawy to: stosowanie Internetu przez administrację państwową, związane z tym ułatwienia i obniżenie kosztów, ale także (znowu) problemy prawne. Nacisk położono na kwestię komunikacji władz samorządowych z centralnymi.

Inny, nagłośniony już wcześniej, problem, to programy edukacyjne stanowiące niezbędny warunek „informatyzacji” kraju. Jeżeli chodzi o sprawy czysto ekonomiczne, to poruszano takie zagadnienia jak bankowość elektroniczna, e-commerce.

Troska administracji państwowej o stopień „informatyzacji” społeczeństwa polskiego jest niewątpliwie chwalebna. Tego rodzaju sympozja na pewno temu procesowi nie zaszkodzą, ale czy mogą mu pomóc - można się zastanawiać. Tego rodzaju procesy nie odbywają się na salach konferencyjnych czy nawet sali sejmowej. Są to procesy społeczno-ekonomiczne znacznie wyższego rzędu. Można się zastanawiać, czy jakiekolwiek celowe działania mają nań większy wpływ. Edukacja jest na pewno istotnym polem do popisu dla władz, ale poza tym należałoby sobie raczej życzyć, żeby „nie przeszkadzały informatyzacji”, niż żeby ją w szczególny sposób wspierały.