Żołnierz w sieci

Na stronach http://www.mw.mil.pl od ponad dwóch lat umieszczane są ogłoszenia o przetargach. Oczywiście konkretnego wyposażenia np. oprogramowania komputerowego, części do maszyn i urządzeń czy kinowej aparatury Dolby Digital w Sieci się nie kupuje. Ale poprzez nią marynarka kontaktuje się z oferentami. "Ogłoszenia w Internecie nic nas nie kosztują. Gdybyśmy chcieli zamieszczać je w prasie, musielibyśmy za jedno płacić nawet 10 tys. zł" - twierdzi kmdr Janusz Walczak. Miesięcznie marynarka umieszcza w Sieci ok. 500 ogłoszeń. O internetowej stronie MON oficer prasowy polskiej floty mówi krótko: "To wstyd".

Gdy pytam płk. Eugeniusza Mleczaka, co poprawiłby w dziedzinie Internetu w MON, odpowiada: "Chciałbym, by był to dział z prawdziwego zdarzenia, żebym mógł skierować do pracy nad serwisem internetowym więcej ludzi. Porównanie może nie jest dobre, ale w USA Departament Obrony na utrzymanie strony internetowej wydaje rocznie 1,5 mln USD, u nas to jest rząd 10 tys. zł". Przy obecnych problemach z dziurami w budżecie trudno sobie wyobrazić, by te nakłady się zwiększyły. Internet na pewno nie jest ukochanym, a nawet dostrzeganym dzieckiem wysokich urzędników MON i dowódców wojskowych. Może tylko w szkołach oficerskich widzi się zalety Sieci, a to dlatego że tą drogą można szybko i bez problemów skontaktować się z innymi uczelniami na całym świecie albo dowiedzieć się o nowych publikacjach i zapoznać się z nimi.

Z większością szkół można skontaktować się za pomocą Sieci, i - o dziwo - tylko pancerniacy z Wyższej Szkoły Oficerskiej w Poznaniu i słynny wrocławski Zmech nie mają własnych witryn internetowych ani poczty elektronicznej. Dlaczego ten rodzaj wojsk nie uznaje Sieci? Nie sposób pominąć faktu, że spośród witryn wojskowych dopiero u artylerzystów, na stronie Wyższej Szkoły Oficerskiej w Toruniu można znaleźć linki do stron wojskowych państw sojuszu. Warto je obejrzeć i porównać ze stroną MON-u. W Internecie dużo się dzieje, gdy zaczniemy szukać stron niewojskowych ale z wojskiem związanych.

Doceniają Sieć handlarze bronią i sprzętem wojskowym. Polski CENZIN to tylko jeden z przykładów w międzynarodowej palecie. Własną stronę posiada też inna central obrotu specjalnego - CENREX. Wydaje się dziwne, że polskie firmy produkujące broń i sprzęt wojskowy nie reklamują się w Sieci. Nie ma witryny upadających radomskich Zakładów Metalowych Łucznik, produkujących broń strzelecką, nie wiadomo też, kto i gdzie produkuje dobrze sprzedający się, m.in. w Wenezueli, samolot M-28 Skytruck itd. Na Zachodzie każda firma dąży do tego, by pokazać, co ma do sprzedania, a w obecności w Sieci widzi możliwości zysków - nawet jeśli bezpośrednio nie może tam swoimi produktami handlować.

Oprócz CENZINU i CENREKSU dobrym przykładem jest witryna Agencji Mienia Wojskowego, która zajmuje się sprzedażą starego sprzętu wycofanego z armii oraz zbędnych nieruchomości, których wojsko nie chce utrzymywać. Wprawdzie za pomocą Sieci nic nie można kupić ani sprzedać, lecz potencjalni klienci mogą dowiedzieć się, co i gdzie jest do kupienia. Mogą też pobrać formularze zgłoszeniowe do przetargów. Niestety, ustawa nie przewiduje przeprowadzania przetargów, licytacji i załatwiania wszelkich formalności wirtualnie. Nikt też w Agencji nie zajmuje się badaniem, ilu internautów odwiedza stronę AMW. Wiceprezes Agencji ds. zagospodarowania mienia Otto Cymerman mówi, że średnio 40-50 osób miesięcznie zgłasza się przez Internet, z czego 10-20 to obcokrajowcy, zainteresowani kupnem zdemobilizowanego sprzętu wojskowego. Największą grupę klientów stanowią kolekcjonerzy i hobbyści - głównie z USA, Kanady, Argentyny, RPA, Brazylii i Wielkiej Brytanii. Ciekawe, w jaki sposób poznają oni ofertę czy zasady sprzedaży, jeżeli strona w całości jest redagowana po polsku. Według Otto Cymermana, to, czy Agencja będzie inwestować w Internet, zależy od przychodów, mających źródła w Sieci. "Na razie nie jest to rewelacja. Jeśli Internet zacznie przynosić więcej zysku, może tę działalność rozwiniemy" - podkreśla. Internet w Polsce jeszcze nie jest ani dostępny, ani tani, by mógł sobie na niego pozwolić każdy. Dopóki nie stanie się powszechna świadomość, że Sieć jest tak niezbędna, jak telewizja, i oznacza rewolucję informacyjną, dopóty wojskowi nie zrozumieją, że na Internet trzeba postawić.