Nie ma o co się targować

Historia pokazuje, że nie ma ceny, której nie zapłacimy za święty spokój. Jeśli więc nie lubimy się targować, z ulgą płacimy cenę ryczałtową, zapominając, że jest ona często zawyżana przez sprytnych sprzedawców.

Historia pokazuje, że nie ma ceny, której nie zapłacimy za święty spokój. Jeśli więc nie lubimy się targować, z ulgą płacimy cenę ryczałtową, zapominając, że jest ona często zawyżana przez sprytnych sprzedawców.

W1653 r. George Fox wygłosił śmiały pogląd, iż cena danego towaru powinna być jednakowa dla wszystkich. George Fox, założyciel ruchu kwakrów w Anglii, dowodził, że powszechna praktyka negocjowania cen jest krzywdząca dla tych, którzy nie potrafią zabiegać o swoje. Jak twierdził, wprowadzenie stałych cen spowodowałoby, że nawet dzieci mogłyby robić zakupy bez obaw, iż zostaną oszukane. Współcześni mu nie wykazali jednak zainteresowania jego teorią. 200 lat później w Paryżu właściciel sklepu pasmanteryjnego le Bon Marché

Aristide Boucicaut, wprowadził ceny stałe. W wyniku tego posunięcia w ciągu ośmiu lat sprzedaż wzrosła dziesięciokrotnie. Zaczęli z niego brać przykład kupcy amerykańscy. W ten oto sposób pomysł kaznodziei, który za swoje teorie pół życia spędził za kratkami, wszedł do kanonu wiedzy powszechnej.

Dzisiaj wiadomo już, że ceny stałe były jedynie "objazdem" na drodze prowadzącej do rynku idealnego. Aukcje, zakupy grupowe, negocjowanie cen, pomysły w stylu "Podaj swoją cenę" i inne odkryte dzięki Internetowi mechanizmy ustalania cen umożliwiły precyzyjne określenie, ile tak naprawdę kupujący i sprzedający mogą ustąpić

by transakcja doszła do skutku.

Jednak wobec ostatnich niepowodzeń LetsBuyIt.com w Europie i Priceline.com w USA być może to właśnie GeorgeŐowi Foxowi należy przyznać rację co do wyższości cen stałych - nawet jeśli powody mogłyby okazać się rozczarowaniem dla prawego kwakra. Aby tę kwestię rozstrzygnąć, należy prześledzić dzieje innego mechanizmu ustalania cen - stawki ryczałtowej.

Nieefektywny i nieracjonalny ryczałt stał się dla dostawców usług internetowych ulubioną metodą pobierania opłat. Historia jego zawrotnej kariery nie tylko pozwala się domyślać przyszłości cen stałych, ale też rzuca światło na zagadkową naturę kupującego w ogóle.

Ryczałt zapewnia nabywcom informacji i usług telekomunikacyjnych ten sam spokój ducha, co kupującym inne towary w przypadku cen stałych. Niezależnie od złożoności czynników, których wypadkową jest usługa, takich jak czas czy odległość, cena pozostaje niezmienna. Różnica między ceną stałą a stawką ryczałtową polega na tym, że przy stałej stawce każdy nabywca płaci tę samą cenę za ten sam towar, natomiast przy ryczałcie każdy nabywca płaci taką samą cenę za korzystanie z zasadniczo innych usług.

Nic więc dziwnego, że tak liczna jest grupa osób, które szydzą z ryczałtu twierdząc, iż dni stałych miesięcznych opłat za dostęp do Internetu są policzone. Z opinią tą nie zgadza się Andrew Odlyzko, szef AT&T Labs, który tej formie płatności wróży ogromną przyszłość.

"Choć podnoszenie jakości usług i wprowadzanie skomplikowanych metod ustalania ich cen uznaje się za nieuchronny kierunek rozwoju Internetu, tendencje obserwowane na rynkach pozostałych usług telekomunikacyjnych są odwrotne" - wyjaśnia Andrew Odlyzko.

Zauważa, że ryczałt jest metodą od dawna stosowaną. Wprowadził

go w 1680 r. brytyjski przedsiębiorca (współczesny George'owi Foxowi) o nazwisku William Dockwra.

Penny Post, prywatna poczta, którą prowadził, dostarczała wszystkie przesyłki ważące nie więcej niż 40 dekagramów w dowolne miejsce

w Londynie, pobierając opłatę 1 pensa niezależnie od odległości. Usługi cieszyły się tak dużym powodzeniem, że przedsięwzięcie to przejęła państwowa Poczta Generalna Anglii.