Nie ma o co się targować

Mimo oczywistego sukcesu Williama Dockwry, każda nowinka telekomunikacyjna powoduje rozpętanie nowej debaty na temat stawek ryczałtowych. Dostawcy usług pocztowych, telegraficznych i elektronicznego przesyłania danych początkowo stosowali zróżnicowane ceny.

Wysokość opłaty mogła zależeć od odległości, liczby znaków

pory dnia lub dowolnego kryterium, jakie wybrał dostawca usług (wystarczy przypomnieć czasy, kiedy dostawcy usług internetowych pobierali opłaty nie tylko za każdą minutę korzystania z Sieci, ale też za każdy wysłany list elektroniczny).

Podejście to jest rozsądne - tyle że z perspektywy usługodawców. Gdyby George Fox żył obecnie, pobieranie ryczałtu mógłby uznać za równie niesprawiedliwe, co brak ustalonych cen przed 350 laty. Osoby płacące ryczałt za dostarczane usługi niejednokrotnie podlegają zasadzie "80:20", zgodnie z którą 80% ruchu na łączach jest tworzone przez 20% użytkowników. Pozostali zaś dopłacają do nich.

Pod koniec XIX w. w Nowym Jorku przeprowadzono badania lokalnych rozmów telefonicznych. Stwierdzono, że opłaty ryczałtowe

"są niesprawiedliwe, ponieważ promują osoby często korzystające z połączeń, ograniczają rozwój telefonii, prowadzą do nieefektywnej obsługi i nie opierają się na zdrowych zasadach ekonomicznych".

Wnioski te nie zniechęciły zresztą spółki Bell do stosowania stawek ryczałtowych w celu umocnienia monopolistycznej pozycji tej firmy na rynku rozmów lokalnych. Również dziś dostawcy usług internetowych umożliwiają wnoszenie miesięcznych stawek ryczałtowych. Serwisy baz danych, takie jak Lexis-Nexis i Elsevier, w większości przypadków pobierają abonament za nieograniczone korzystanie z ich usług

a dostawcy w telefonicznym ruchu zamiejscowym i dostawcy usług telefonii komórkowej coraz częściej nakłaniają klientów do korzystania z ofert, w ramach których opłata nie zależy od wykorzystanych jednostek.

Ze względu na to, że bity są bezpłatne, koszt krańcowy w przypadku

większości usług informatyczno-telekomunikacyjnych jest bliski zera. Nawet dla poczty koszt wysłania jeszcze jednego listu jest znikomy. Jednak cen nie kształtują koszty marginalne, a całościowe koszty działania systemu oraz gotowość rynku do ich płacenia.

O ile ryczałt na pewno opłaca się sprzedającemu, o tyle kupującemu

- niekoniecznie. Z zasady "80:20" wynika niezbicie, że 80%rozliczających się w tym systemie przepłaca. Skąd zatem ta irracjonalna popularność ryczałtu? Okazuje się, że to klienci nie działają racjonalnie.

Hal Varian, profesor na Uniwersytecie Berkeley w Kalifornii, przeprowadził eksperyment, w którym klientom zainteresowanym dostępem do Internetu zaproponował wybór między opłatą zmienną a stałą. Stwierdził on, że "(użytkownicy) wybierają ok. 30% droższą, lecz prostszą, metodę zapłaty ryczałtem: w ten sposób nie muszą się martwić się, że pewnego dnia dostaną astronomiczny rachunek

a korzystając z Internetu nie zerkają raz po raz na zegarek".

Najbardziej znamienny jest fakt, że większość badanych zdawała sobie sprawę, że płaci więcej niż musi. "Bardziej opłacalna jest przecież stawka zmienna" - stwierdza Hal Varian.

- "Badani byli tego świadomi, wiedzieli, że przepłacają". Gdy w grę wchodzą niższe koszty, nie liczy się efektywność. W 1886 r. za telegram za Atlantyk, składający się z 10 słów, pobierano 100 USD - ok. 2000 USD uwzględniając inflację - oszczędności osiągnięte dzięki zmianie długości telegramu, miejsca przeznaczenia lub pory nadania były znaczne. W przypadku oszczędności rzędu kilku centów na rachunku za dostęp do Sieci w wysokości 20 USD nie są już aż tak istotne. Ceny zmienne zdają się spędzać ekonomistom sen z powiek.

W 1966 r. przeprowadzono badanie zachowania klientów w podupadającym amerykańskim miasteczku. Autorzy eksperymentu zaobserwowali wtedy, że niepewność co do wysokości rachunków powodowała, iż ludzie nie korzystali z usług telefonicznych, jeśli koszt był zależny od liczby rozmów, a stawki zmienne.

Ekonomiści zazwyczaj nie zagłębiają się w irracjonalne sfery zachowania, lecz problem podchwyciły przedsiębiorstwa nowej gospodarki. W rezultacie, jak twierdzi Andrew Odlyzko z AT&T, "optymalna efektywność systemu musi ustąpić dobremu samopoczuciu klienta". Przykład niedawnych kłopotów LetsBuyIt wyraźnie wskazuje przywiązanie kupującego do cen stałych i stawek ryczałtowych.

Nowa gospodarka być może wprowadziła wiele zmian, ale umknęły jej ograniczone możliwości ludzkiej koncentracji, którą Andrew Odlyzko nazywa "najrzadszym z zasobów intelektualnych". Tak długo, jak długo ludziom będzie się udawało myśleć mniej, będą to robić - nawet jeśli przyjdzie im za to zapłacić. Ceny stałe, których autorem był George Fox, oraz stawki ryczałtowe dają klientom to, na czym zależy im najbardziej: spokojny sen.