Lessig: Bitwa z Microsoftem będzie długa i krwawa...

Z pewnością większość naszych czytelników wie, kim jest Lawrence Lessig - jego twórczość i poglądy są ostatnie niezwykle często cytowane w każdej dyskusji, dotyczącej zasad ochrony praw autorskich oraz dystrybuowania dzieł kultury w cyfrowym świecie. To on jest autorem książki "Wolna kultura" oraz twórcą inicjatywy Creative Commons, proponującej nowe, luźniejsze rozwiązania w prawie autorskim (wśród propozycji jest m.in. postulat zmiany znanego od lat sformułowania "wszystkie prawa zastrzeżone" na "pewne prawa zastrzeżone"). Lessig to postać niezmiernie ciekawa - prezentujemy wywiad z nim, przeprowadzony przez Petera Moona z IDG NS. Twórca Creative Commons opowiada w nim m.in. o cenzurze w Internecie, obowiązkowych paszportach dla internautów, o nadchodzącej wojnie Microsoftu z twórcami oprogramowania open-source, która, zdaniem Lessiga, będzie "długa i krwawa..." oraz o tym, dlaczego lepiej by było, gdyby w pewnym hotelu w Dubrowniku nie było basenu...

Lessig: Bitwa z Microsoftem będzie długa i krwawa...

Lawrence Lessig

Na początku warto wspomnieć, że działalność Lawrence'a Lessiga nie ogranicza się do ruchu Creative Commons oraz pracy na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii (gdzie nasz rozmówca wykłada prawo) - Lessig jest również członkiem rady Free Software Foundation, Electronic Frontier Foundation, Public Library of Science oraz Public Knowledge.

Wielki Brat patrzy...

IDG: Z przedstawionego niedawno przez BBC raportu wynika, że na całym świecie coraz częstsze są przypadki cenzurowania materiałów publikowanych w Internecie. Spośród 41 uwzględnionych podczas tworzenia raportu krajów aż 25 stosowało jakieś systemy filtrowania treści - pięć lat temu przyznawały się do tego jedynie 2 państwa. Czyżby Wielki Brat rozgościł się w Sieci na dobre? A my się do niego przyzwyczailiśmy?

Lawrence Lessig: Przyznam, iż już od dawna spodziewałem się, że tak się stanie. Uregulowanie Internetu w taki sam sposób, jak "realu" było tylko kwestią czasu. Co gorsza, w Sieci te regulacje są zdecydowanie bardziej skuteczne - dlatego jest mi niezmiernie przykro, że moje prognozy się sprawdziły.

Z tego samego raportu dowiadujemy się, że w wielu krajach europejskich oraz stanach USA znacznie częściej informacje są cenzurowane i filtrowane są przez prywatne firmy, niż przez rządy. Ale z drugiej strony, amerykański rząd wykorzystuje rozbudowane systemy do przeszukiwania i monitorowania zasobów Internetu, nieprawdaż?

Creative Commons

Inicjatywa Creative Commons została założona w 2001 roku przez ekspertów, naukowców, przedsiębiorców oraz zwykłych entuzjastów postawiła sobie za cel jedno zadanie: przygotowanie zrównoważonego i logicznego systemu licencji, który z jednej strony będzie skutecznie chronił autora danego dzieła, a z drugiej strony pozwalał na zdecydowanie szerszy dostęp do dóbr kultury. Zamierzenie udało się zrealizować z końcem 2002 roku, kiedy pojawił się pierwszy zbiór licencji do publicznego użytku.

Jeśli twórca decyduje się na zachowanie niektórych praw do swojego dzieła, a przy tym zależy mu na jak najszerszej dystrybucji, może właśnie wykorzystać jedną z licencji Creative Commons. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że owe licencje zostały przygotowane z myślą o różnego typu zasobach (strony WWW, zdjęcia, muzyka, literatura, filmy, materiały edukacyjne) specjalnie pod kątem ich publikacji w Internecie. Ich treść w pierwszej kolejności została dostosowana do prawa amerykańskiego. Aby mogły być stosowane w innych krajach, konieczne stało się powołanie do życia specjalnego projektu o nazwie iCommons (ang. International Commons), którego uczestnicy zajęli się tłumaczeniem i adaptacją licencji do prawa poszczególnych państw. Pod koniec 2004 roku do iCommons przyłączyła się również Polska, w wyniku czego w naszym kraju powstał oddział organizacji o nazwie Creative Commons Polska.

Czytaj więcej

Szczerze mówiąc, nie wiem, co rząd robi, a co może robić. Ale niewiele jest na tym świecie rzeczy, które by mnie zaskoczyły...

Faktem jest, że to amerykańskie firmy z branży IT dostarczają krajom takich jak Chiny najskuteczniejsze narzędzia do cenzurowania Internetu. Czyżby chińska sieć była polem doświadczalnym technologii, które wdrożone zostaną później w całym Internecie?

Jeden z głównych motywów "Code 2.0" [najnowszej książki Lawrence'a Lessiga - red.] jest stwierdzenie, że prawdziwie skuteczne systemy kontroli można stworzyć tylko wtedy, gdy rządy i firmy prywatne będą współpracowały w tym zakresie. To, co dzieje się w Chinach, jest tego najlepszym przykładem.

Czy pańskim zdaniem możliwe jest, że pewnego dnia ja - jako 'cyberobywatel - będę potrzebował elektronicznego paszportu, by swobodnie surfować po Sieci? Czy pojawią się internauci pierwszej i drugiej kategorii - ci pierwsi będą mogli więcej, ci drudzy - mniej?

Hm, taka rzeczywistość wcale nie jest taka odległa, jak niektórym może się wydawać. Już dziś twój adres IP jest w pewnym sensie twoim paszportem, decydującym, gdzie możesz zajrzeć, a gdzie nie. Co więcej, pojawiły się już firmy, które oferują możliwość wykupienia dodatkowego IP, który pozwala na ominięcie niektórych blokad - mam na myśli tzw. anonimowe surfowanie.