Schodzimy na ziemię
- Blair Clarkson,
- 01.11.2000
Po kilku spektakularnych upadkach, telefonia satelitarna i satelitarna transmisja danych wydają się być skazane na bankructwo. Ale kilka start-upów przetrwało i się rozwija.
Po kilku spektakularnych upadkach, telefonia satelitarna i satelitarna transmisja danych wydają się być skazane na bankructwo. Ale kilka start-upów przetrwało i się rozwija.
Upadek operatora telefonii satelitarnej Iridium nadał całkiem nowe znaczenie określeniu "spalarność". Firmie skończyły się pieniądze mniej więcej rok temu i teraz Motorola (jeden z jej czołowych inwestorów) zamierza ściągnąć na Ziemię 66 satelitów, każdy wielkości średniego samochodu osobowego.
John Koehler: szef Tachlon, prowadził program satelitarny CIA
Nowe przedsięwzięcie zamierza oferować usługi telefonii satelitarnej i transmisji danych, ale nie wcześniej niż w 2003 roku. W tymczasie inna firma zajmująca się telefonią satelitarną, Globalstar zaczęła się chwiać w posadach. Co prawda należąca do niej flota 48 satelitów nadal spokojnie krąży wokół Ziemi, ale nikt z nich nie korzysta. Aby utrzymać ten wart 4 mld dolarów system Globalstar potrzebuje 500 tysięcy klientów. W sierpniu tego roku miała ich zaledwie13 tysięcy.
Na wspomnienie upadku Iridium, Bruce Carneal, dyrektor ds. Telekomunikacji w Tachyon, małej firmie typu start-up z San Diego, który chce zająć się telefonią satelitarną, macha ręką, jakby odganiał natrętną muchę.
"To zupełnie co innego niż nasza firma" - mówi. - "W Iridium inwestorzy zlekceważyli wszelkie znaki ostrzegawcze". Tachyon będzie na nie uważać i uczyć się na błędach konkurentów. A to dlatego że dla milionów ludzi na całym świecie, którzy nie mają dostępu do szybkiego Internetu, satelitarny talerz jest jedynym sposobem na szybką transmisję danych. Kiedy więc sławniejsi spłonęli w ziemskiej atmosferze, firmy skupiły się na obsługiwaniu tych klientów, którzy mają szansę pozostać na orbicie.