Przez pryzmat Standardu

  • Łukasz Dec,

Naukowcy mogą tracić czas na piękne idee, na nowatorskie acz bezużyteczne technologie. Kiedy jednak wokół takich "mrzonek" zaczyna się kręcić wielki biznes, to od razu wiadomo, że będą z nich pieniądze.

IBM został wybrany na dostawcę urządzeń i rozwiązań informatycznych na potrzeby budowanej w Wielkiej Brytanii naukowej sieci informatycznej. Kontrakt wart jest marne kilkanaście milionów dolarów, ale ciekawa jest nie jego wycena, ale rodzaj i stojąca za nim idea.

Wspomniane zlecenie jest elementem dużego programu forsowanego przez brytyjski rząd we współpracy z brytyjskimi instytucjami naukowymi. Jego celem jest połączenie współpracujących instytucji naukowych wirtualną siecią za pośrednictwem Internetu. U podstaw projektu leży idea efektywniejszego wykorzystania zasobów zgromadzonych w lokalnych sieciach komputerowych poprzez łatwe udostępnianie ich wszystkim zainteresowanym. Nie przypadkiem pierwszymi beneficjentami idei są instytucje naukowe, które dzięki niej mogą wzajemnie korzystać ze swoich baz danych, łatwiej i szybciej prowadzić wspólne projekty badawcze, skomplikowane projekty informatyczne, np. dzięki wykorzystaniu nielicznych, rozsianych po świecie komputerów o wielkich mocach obliczeniowych.

Z wirtualnych sieci skorzystają najpierw laboratoria fizyczne. IBM wybuduje w Oxfodzie wielki ośrodek przetwarzania danych, dzięki któremu brytyjskie uniwersytety będą mogły korzystać z eksperymentalnych danych amerykańskiego laboratorium fizycznego w Batavii. Akcesem do brytyjskiej sieci zainteresowany jest także paneuropejski instytut nuklearny CERN.

IBM nie krąży tylko wokół tych projektów, węsząc za zyskownymi kontraktami. Sam zamierza w ciągu najbliższych kilku lat zainwestować kilka miliardów dolarów w projekty rozwojowe z omawianej dziedziny - zapewne więcej niż brytyjski rząd i uniwersytety razem wzięte. IBM interesuje się ideą, wierząc, że stanowi ona kolejny krok w rozwoju Internetu. Jeżeli w porę wsiądzie do tego pociągu, to ma szansę zgarnąć w przyszłości kolosalne zyski, jako dostawca rozwiązań technologicznych na użytek nowych wirtualnych sieci. Od pewnego czasu mówi się, że w istniejącej globalnej sieci internetowej tkwi olbrzymi potencjał - niewykorzystywane możliwości współpracy jej poszczególnych elementów.

IBM sprytnie "podłącza się" pod przyszłościowe, utylitarne i niekomercyjne, jak na razie, projekty informatyczne, licząc, że w przyszłości dadzą mu one zarobić. Popiera rozwój systemu operacyjnego Linux, współpracuje z Globus Project - organizacją non-profit, która zajmuje się opracowywaniem software'u i protokołu komunikacyjnego na potrzeby rozległych wirtualnych sieci nowego typu. Dzięki temu nowoczesne technologie same wchodzą mu w ręce, nie mówiąc już o mołojeckiej sławie i dobrym PR. Zarząd IBM oczyma wyobraźni już widzi klientów na nowe produkty pośród komercyjnych firm badawczych. Przemysł farmaceutyczny stać na duże inwestycje w projekty badawcze. W przyszłości zapewne będą z nich korzystać firmy biotechnologiczne. To dużo ciekawsi klienci, niż brytyjski rząd. Teraz jednak opłaci się IBM z nim współpracować.



Swoją drogą, to bardzo ładny model rozwoju, kiedy naukowcy coś wymyślają, biznes to finansuje, a rząd pomaga im się dogadać. Może by tak i u nas?