Google - twój przyjaciel czy wróg?

Kiedy siedem lat temu Sergey Brin i Larry Page zarejestrowali firmę Google Inc., przyświecały im szczytne idee. Chcieli dać światu narzędzie umożliwiające łatwe, szybkie i skuteczne wyszukanie w Internecie pożądanej informacji. Robili to wbrew wielkim korporacjom, przecierając dotychczas zarezerwowane dla nich szlaki z hasłem "Nie czynić zła" na ustach. Teraz, kiedy firma rozrosła się, witrynie przybyła masa nowych funkcji, a dla wielu użytkowników komputerów słowa Internet i Google stały się niemal synonimami, wydawać się może, że hasło przewodnie brzmieć powinno raczej "Nie czynić zła - chyba, że w interesie Google'a"

Google - twój przyjaciel czy wróg?
Dokładnie siedem lat temu, 7 września 1998 roku dwójka młodzieńców zarejestrowała firmę Google Inc. Ich pomysł był tyle prosty, co genialny - stworzyli wyszukiwarkę, która oprócz prostego przeszukiwania słów kluczowych i metatagów jako miernik ważności danej witryny (a więc także jej pozycję na liście wyników wyszukiwania) wykorzystywała ilość zewnętrznych odnośników, prowadzących do danej informacji. Witryna Google.com była dla świata IT szokiem. Taki poziom skuteczności wyszukiwania informacji przy zachowaniu prostoty, przejrzystości i łatwości użytkowania był dotychczas niespotykany. Jednocześnie, wyszukiwarka wolna była od wszelkiego rodzaju fajerwerków czy męczących, wszechobecnych w Internecie reklam. Całkowitym zaskoczeniem był też sposób prowadzenia błyskawicznie rozwijającej się firmy. Do dzisiaj filozofię firmy określa wciąż te same 10 zasad. Niestety, jak z tego rodzaju "kodeksami moralnymi" bywa, życie, pieniądze i biznes mocno wpłynęły na ich interpretacje.

Przykazanie I: Skup się na użytkowniku. Wszystko inne przyjdzie samo

Google - twój przyjaciel czy wróg?

Sergey Brin i Larry Page - twórcy całego "zamieszania"

Od początku istnienia wyszukiwarka była miła dla oka, prosta i skuteczna. Zarówno jej logo, jak i marka szybko zyskały opinię sympatycznych i przyjaznych. Co więcej, witryna nie narzucała się użytkownikowi, nie wyświetlała nachalnych reklam, czy wyskakujących okienek pop-up. Zaowocowało to nie tylko ogromną rzeszą lojalnych użytkowników ale także stworzyło mit "antykorporacyjności". Na pierwszy rzut oka Google był i jest nadal poza wielkim biznesem, wszelkiego rodzaju układami - ot, miłe i skuteczne narzędzie do wyszukiwania informacji. Coraz więcej wskazuje jednak na to, że to narzędzie powoli, acz nieubłaganie, staje się molochem, pochłaniającym wszystko co napotka. Posiadając niewyobrażalną bazę informacji, archiwizując wszystkie zapytania i wyniki wyszukiwań, Google wkrótce (jeżeli nie już) stanie się najpotężniejszą korporacją świata. Nie od dziś zresztą wiadomo, iż wszelki monopol ma dla rynku (a więc użytkowników) efekty szkodliwe. Trudno jednak winić firmę, że użytkownicy wybierają właśnie ją.

Przykazanie II: Najlepiej robić jedną rzecz naprawdę dobrze

oraz

Przykazanie VII: Zawsze można znaleźć nowe informacje

Google - twój przyjaciel czy wróg?

Larry Page prezentuje japońskie Google

Rzeczywiście, w dziedzinie informacji, Google pozostaje liderem. Po nawet pobieżnym zapoznaniu się z główną, amerykańską witryną www.google.com, łatwo zauważyć jednak, że powoli wyszukiwanie danych staje się tylko jedną z funkcjonalności. Już w tej chwili znaleźć można tam komunikator internetowy, internetowe narzędzia do tłumaczenia tekstów, czy serwis pocztowy Gmail. Naturalnie, wszelkie te usługi łatwo umieścić w bardzo pojemnej i ogólnej "działce" informacyjnej. Trudno się natomiast oprzeć wrażeniu, że witryna coraz bardziej przypomina regularny portal internetowy, podobny do MSN czy Yahoo. I choć taki rozwój wydaje się być dość naturalny, ciężko nazwać takie działania jedną usługą, na której według deklaracji przede wszystkim skupia się Google.