Demokratyzacja marketingu
- Dominik Kazanowski,
- 31.12.2007
Czy serwisy społecznościowe i Web 2.0 postawią pod znakiem zapytania sens istnienia serwisów firmowych? Dzisiaj trudno na to pytanie odpowiedzieć, jednak to właśnie w nich skupiają się konsumenci i to właśnie w nich toczy się dyskusja o markach i produktach. Ten trend można już obserwować od kilku lat.
Czy serwisy społecznościowe i Web 2.0 postawią pod znakiem zapytania sens istnienia serwisów firmowych? Dzisiaj trudno na to pytanie odpowiedzieć, jednak to właśnie w nich skupiają się konsumenci i to właśnie w nich toczy się dyskusja o markach i produktach. Ten trend można już obserwować od kilku lat.
Głównym narzędziem poszukiwania informacji w sieci są wyszukiwarki, w tym także informacji o produktach i usługach komercyjnych. Dotychczasowy schemat był następujący: użytkownik wpisywał w okno wyszukiwarki zasłyszane np. z telewizji hasło reklamowe lub nazwę produktu. Efektem wyszukiwania była najczęściej witryna producenta danego towaru, jako najbardziej odpowiadająca zapytaniu (relewantna). W dobie serwisów społecznościowych i Web 2.0 sytuacja zaczyna się zmieniać. Ilość treści tworzonych przez użytkowników, szybkość ich aktualizacji są poza obszarem możliwości komercyjnych organizacji. W serwisach społecznościowych powstają wątki, dyskusje, blogi o produktach, usługach i markach. Powoli treści tworzone przez użytkowników zaczynają przewyższać swoją masą, aktualnością, a co za tym idzie, relewantnością, serwisy producentów tych marek.
Second Life i MySpace
Stąd coraz częściej działania marketingowe znajdują odzwierciedlenie także w serwisach społecznościowych. Nawet tradycyjne media opisują wirtualny świat Second Life. Jednak to zainteresowanie nie odzwierciedla rzeczywistych potencjałów tych serwisów. Second Life jest wielokrotnie mniejszy od MySpace. W Second Life założono do tej pory jedynie 6 milionów kont, z czego jednocześnie zarejestrowanych nigdy nie jest więcej niż 1 proc. użytkowników. Tymczasem MySpace to 140 milionów zarejestrowanych użytkowników i blisko 70 milionów osób odwiedzających go co miesiąc (dane za kwiecień 2007). Aktywny użytkownik MySpace wchodzi do serwisu średnio 30 razy dziennie. Ten przykład ilustruje często mylne i oparte na tradycyjnym modelu postrzegania społeczności podejście do użytkowników takich serwisów.
Second Life to mit nowoczesności i bycia "trendy" dla marketerów, którzy na fali mody na Second Life otwierają tam wirtualne przedstawicielstwa. Agencja Komjuniti wiosną 2007 r. opublikowała wyniki pierwszego badania przeprowadzonego w świecie Second Life. Badanie było poświęcone postrzeganiu obecności komercyjnych marek w tym wirtualnym świecie. W badaniu wzięło udział ponad 200 użytkowników. 72 proc. badanych jest rozczarowanych sposobem, w jakim tradycyjne marki zaznaczają swoją obecność w Second Life, a 42 proc. z nich w ogóle w tym świecie nie miało kontaktu z jakąkolwiek marką. Zaledwie 7 proc. osób zgodziło się ze stwierdzeniem, że wchodzenie przez tradycyjne firmy do Second Life może mieć pozytywny wpływ na postrzeganie marki.
Dr Nils Andreas prowadzący badanie tak podsumował wyniki: "Rozczarowujące, ale nie do końca zaskakujące". Według twórców badania "głównym zarzutem wobec firm wdzierających się do Second Life jest stosowanie przez nie metod żywcem z tradycyjnego świata. Marketerzy nie starają się tworzyć rozwiązań dopasowanych do nowej, wirtualnej rzeczywistości. Nie budują rozwiązań długofalowych, ich aktywności są powierzchowne i niedopracowane". Niestety, coraz częściej ten problem dotyka także innych internetowych społeczności. Brak edukacji wśród firm i marketerów powoduje, że modnie jest być gdzieś w sieci. Zazwyczaj odbywa się to jednak bez przemyślenia, tylko po to, aby zrobić sobie "dobry PR". Niestety, jak pokazują powyższe wyniki, efekt może być odwrotny.