Armia USA: oficjalny zakaz korzystania z Facebooka i Twittera

Żołnierzom korpusu piechoty morskiej Stanów Zjednoczonych oficjalnie zabroniono odwiedzania internetowych serwisów społecznościowych z sieci wojskowych. Decyzja administracyjna wydana w poniedziałek jest formalnością - zakaz korzystania z MySpace, Facebooka czy Twittera za pośrednictwem sieci komputerowej Departamentu Obrony USA (NIPRNet) obowiązywał od pewnego czasu.

Polecamy

Personel Ministerstwa Obrony Narodowej pracuje na przestarzałym sprzęcie komputerowym, podczas gdy nowy kurzy się w wojskowych magazynach. Podejmowane w MON decyzje o zakupie nowego sprzętu były niegospodarne, kulała jego dystrybucja oraz ewidencjonowanie zasobów. W skrajnych wypadkach komputery zalegały w składach nawet przez 12 lat. Skalę nieprawidłowości w resorcie obrony ujawniła inspekcja Najwyższej Izby Kontroli.

Wojskowe komputery zalegały latami w magazynach

NIPRNet (Nonsecret Internet Protocol Network) to sieć umożliwiająca wewnętrzną wymianę informacji nie utajnionych oraz ogólny dostęp do Internetu personelowi wojskowemu USA. Zakaz łączenia się z serwisami społecznościowymi za pośrednictwem NIPRNet-u jest środkiem bezpieczeństwa - dowództwo U.S. Marine Corps uzasadnia swoją decyzję faktem, że natura serwisów społecznościowych zwiększa ryzyko ataku i stwarza zagrożenie przechwycenia informacji przez przeciwnika.

W rozkazie uwzględniono wyjątki od reguły - z wymienionych serwisów można korzystać w czasie służby, jeśli wymaga tego powodzenie prowadzonych przez wojsko operacji.

Kilkadziesiąt lat temu żołnierzy ostrzegano przed ujawnianiem zbyt wielu informacji w listach pisanych do rodzin, 10 lat temu uwaga dowództwa skupiła się na korespondencji e-mail. Dziś głównym powodem do zmartwień są właśnie serwisy społecznościowe.

Wojsko nie jest przeciwne korzystaniu przez żołnierzy czy cywilny personel armii z Internetu. W Facebooku funkcjonuje profil amerykańskich sił w Afganistanie oraz Centralnego Dowództwa USA: to ostatnie ma też kanały w YouTube i Twitterze. Serwis MySpace jest z kolei wykorzystywany do rekrutacji. Marines mogą używać dobrodziejstw Internetu pod warunkiem, że robią to w czasie wolnym i za pośrednictwem prywatnego sprzętu.

Jak to wygląda w Polsce

W departamencie prasowo-informacyjnym MON zostaliśmy poinformowani, że w polskim resorcie obrony nie zostały wprowadzone uregulowania prawne odnośnie publikowania informacji prywatnych w Internecie. Żołnierzy i pracowników resortu obowiązują jednak przepisy ustawy o ochronie informacji niejawnych. W wypadku pojawienia się na portalach społecznościowych informacji mogących stanowić tajemnicę lub wpływających na bezpieczeństwo misji, każdy indywidualnie ponosi odpowiedzialność służbową bądź karną w zależności od publikowanych informacji.

Korzystanie z serwisów społecznościowych i innych dostępnych powszechnie platform komunikacji nie jest zabronione. "Blokowanie dostępu do poszczególnych witryn jest środkiem mało skutecznym. Istotą problemu jest świadomość każdego żołnierza. W Wojsku Polskim, żołnierze pełniący służbę w kraju jak i poza jego granicami, zostali przeszkoleni w zakresie przestrzegania przepisów o ochronie informacji niejawnych" - informują przedstawiciele MON.

Służby prasowe ministerstwa zapewniły, że jak dotychczas nie stwierdzono w resorcie przypadkowego wycieku ważnych informacji do Internetu.

Resort posługuje się w działalności służbowej własną, wydzieloną i odseparowaną od Internetu siecią komputerową.

Aktualizacja: 10 sierpnia 2009 14:35

Artykuł poszerzyliśmy o akapit "Jak to wygląda w Polsce", zawierający m.in. komentarz Departamentu Prasowo-Informacyjnego MON.