Za spam płacą jego ofiary

Głównym czynnikiem podtrzymującym istnienie spamu jest to, że jego nadawcy praktycznie nie ponoszą kosztów wysyłania niechcianych przesyłek pocztowych. Spamerzy różnią się tu od telemarketerów – ci ostatni ponoszą niemałe koszty indywidualnych połączeń telefonicznych, podczas gdy koszt wysyłki masowej poczty praktycznie jest stały i nie zależy od liczby adresatów.

Każdy odbiorca rosnącego strumienia spamów płaci w ten czy inny sposób za ten problem. Może być to koszt straconego czasu na przeglądanie niechcianej poczty, zajęte pasmo sieci czy przestrzeń dyskowa.

Użytkownik domowy może nie odczuwać tego problemu w aspekcie finansowym, związanym z użytkowaniem zasobów czy czasem spędzonym na obsłudze niechcianej poczty, ale przedsiębiorstwa czy organizacje odczuwają to w sposób istotny. Czas tracony przez pracowników na obsługę spamu jest opłacany przez przedsiębiorstwo i oznacza spadek produktywności lub konieczność pracy poza normalnymi godzinami. Czas tracony przez pracowników i nieopłacany przez firmę (nadgodziny) odbija się z kolei na efektywności i obniża poziom satysfakcji z wykonywanej pracy.

Raport z lipca 2003 roku opublikowany przez Nucleus Research podaje, że firmy amerykańskie szacują straty związane ze spadkiem produktywności swoich pracowników z powodu spamu na, średnio, 800 USD rocznie na jednego pracownika.

Z kolei Ferris Research szacuje, że w roku 2003 straty z tytułu spamu w Stanach Zjednoczonych sięgną 10 miliardów USD. Niektóre prognozy są jeszcze bardzie alarmujące: jeżeli tempo przyrostu spamu zostanie utrzymane, to przeciętny użytkownik może spodziewać się w roku 2007 blisko 3 900 przesyłek masowych dziennie! (Jupiter Research).