Wypędzony z komórki

Afera w związku z podejrzeniami o korupcję kosztowała stanowisko ministra łączności Tomasza Szyszko. Polityk Prawa i Sprawiedliwości słono zapłacił za nieudolność, brak nadzoru nad urzędem, a zwłaszcza tolerowanie prywatnych interesów swego doradcy Jana Łuczaka, którego dwuznaczną rolę w przetargu na UMTS opisaliśmy już w kwietniu. Rewelacje Internet Standard, cytowane przez media niczym akt oskarżenia, okazały się beczką prochu.

Afera w związku z podejrzeniami o korupcję kosztowała stanowisko ministra łączności Tomasza Szyszko. Polityk Prawa i Sprawiedliwości słono zapłacił za nieudolność, brak nadzoru nad urzędem, a zwłaszcza tolerowanie prywatnych interesów swego doradcy Jana Łuczaka, którego dwuznaczną rolę w przetargu na UMTS opisaliśmy już w kwietniu. Rewelacje Internet Standard, cytowane przez media niczym akt oskarżenia, okazały się beczką prochu.

Jej wybuch zmiótł razem z ministrem jego resort, który został zlikwidowany przez premiera. List wiceprezesa NIK do prokuratury z 13 lipca br., informujący o podejrzeniach wobec doradcy ministra łączności i wpłacaniu przez firmy ubiegające się o koncesję pieniędzy na konto "pewnej firmy ze Świdnicy", były jedynie iskrą, która padła na beczkę prochu. Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Premier urlopował ministra Tomasza Szyszko i zapowiedział gruntowne zbadanie sprawy. Następnego dnia Rzeczpospolita napisała, że w liście wiceprezesa Jacka Uczkiewicza chodzi o Jana Łuczaka, a jego rola podczas przetargu na UMTS została szczegółowo opisana w Internet Standard.

Tego samego dnia nasze informacje oraz rozmowę z autorem tekstu "Człowiek z komórki" wielokrotnie powtarzało Radio Zet. Następnie dołączyły inne media, m.in. Super Express, Gazeta Wyborcza, Interia, a nawet tygodnik NIE.

Wypędzony z komórki
W tej sytuacji Prokuratura Okręgowa w Warszawie potraktowała list z NIKjako doniesienie o popełnieniu przestępstwa i wszczęła śledztwo. Szefowa doradców premiera Teresa Kamińska w rozmowie z Jackiem Żakowskim nie potrafiła wyjaśnić, jak to się stało, że kontrola wewnętrzna w Ministerstwie Łączności została na polecenie premiera wszczęta dopiero po liście z NIK do prokuratury, podczas gdy postawę Jana Łuczaka podczas przetargu na UMTS i jego interesy prowadzone wspólnie z Tomaszem Szyszko opisaliśmy już parę miesięcy wcześniej. "W sprawie pana Łuczaka, jak podaje Internet Standard, (...) były prowadzone działania operacyjne (...) przez służby (...) cywilne i sprawa jakoś się dalej nie potoczyła. Może ktoś nie chciał, żeby się toczyła?" - pytał dziennikarz. "Aż tak daleko moje informacje nie sięgają" - ucięła minister Teresa Kamińska.

Jacek Żakowski wyraził obawę, że "się upiecze panu Szyszce". Obawy jednak okazały się płonne i premier ministra łączności zdymisjonował, po czym następnym ruchem zlikwidował wadliwie funkcjonujący resort. Tomasz Szyszko w jednej wypowiedzi już po odwołaniu stwierdził, że do pozbycia się go z rządu musiały się przyczynić usługi świadczone przez Jana Łuczaka dla grupy Raiffeisen, która zabiegała o kupno Banku Pocztowego. Związki doradcy ministra z tą grupą finansową podczas przetargu na UMTS ujawniliśmy właśnie w artykule "Człowiek z komórki". Napisaliśmy wówczas, że o tym, iż Jan Łuczak odegra pierwszoplanową rolę podczas konkursu okrzykniętego przez media "przetargiem III RP", zadecydował osobiście minister łączności Tomasz Szyszko, wówczas jeszcze reprezentujący w rządzie ZChN. Szef resortu powierzył swemu doradcy najbardziej odpowiedzialne zadania, mimo że Jan Łuczak nie miał niemal żadnego doświadczenia w branży. Zarządzał jedynie telewizjami kablowymi w Poznaniu. Minister nie zawahał się, choć jego współpracownik był wówczas oskarżony o przestępstwa gospodarcze, m.in. na szkodę Skarbu Państwa. Tomasz Szyszko zlecił Janowi Łuczakowi zorganizowanie specjalnego zespołu doradców i ekspertów ds. UMTS. W ostatnich tygodniach przed złożeniem ofert, gdy minister był zajęty głównie wyjaśnianiem okoliczności położenia światłowodu wzdłuż rurociągu jamalskiego, jego doradca uzyskał decydujący wpływ na przebieg konkursu, który miał przynieść Skarbowi Państwa 3,25 mld euro.