Wirtualny tygrys?

W porównaniu z wartością grup internetowych Prokomu, Softbanku, czy Optimusa to nie za wiele. Ciekawe, że pytani o TPI analitycy i menedżerowie nabierają wody w usta. Co innego, gdy zapewni im się anonimowość. „Ta firma przestanie istnieć w momencie przejęcia zarządzania TP SA przez France Telecom. Została utworzona po to, aby sztucznie zwiększyć wartość spółki matki. W momencie jej sprzedaży Francuzom można było bowiem pokazać, że ma internetową grupę” – twierdzi szef jednego z polskich portali i zwraca uwagę na przerosty zatrudnienia w młodej przecież spółce, co wiąże się z większymi kosztami działania. A to może nakłonić Francuzów do radykalnych działań.

Pozostaje pytanie – dokąd zmierza TP Internet? Gdy konkurencja głośno powtarza, że na business to business zarabia się najwięcej i na ten sektor stawia, TPI twierdzi, że owszem, ale niekoniecznie zarabiają firmy internetowe. O wspólnych przedsięwzięciach z firmami z innych branż (np. wirtualne giełdy metali) TPI jest zdania, że lepiej jednorazowo sprzedać technologie. Podobnie jest z zakupami – konkurenci nabywali firmy z pewną pozycją na rynku, TPI natomiast wszystko robi od początku, własnymi siłami i deklaruje zamiar kupowania spółek niszowych (bez podania konkretnych sektorów).

Wreszcie kupowanie tzw. rzeczywistych praw autorskich (np. „Parkietu”) w momencie, gdy podpisywane są umowy o współpracy na zasadzie „my technologie, wy zawartość merytoryczną” też jest trochę wbrew trendom. Chociaż może to zły przykład, bo po szumnych zapowiedziach z początku roku przykładów podobnej współpracy jest jak na lekarstwo.

Z drugiej strony, deklarując zamiar oferowania narzędzi do tworzenia technologii internetowych oraz stawiając na rozwój usług ASP (Application Service Provider), TPI jest w zgodzie z panującymi tendencjami.We wrześniu TP Internet ma zaprezentować pierwszy pakiet oferowanych usług. Przy tak bujnej przeszłości może to być bomba albo wielki niewypał.