Venture capital z wartością dodaną

Zadania, jakie otrzymali zarządzający e-inkubatorem, to: utworzenie giełdy nadwyżek produkcyjnych online (działa już takowa uruchomiona przez firmę 7Stores.com), pośrednictwo i pomoc w sprzedaży zbędnych zapasów i majątku, utworzenie serwisu informacyjny sprzedającego informacje (sic!), portal informacyjny dla firm umożliwiający kojarzenie partnerów biznesowych i realizację transakcji B2B. Wśród pomysłów jest też "wszelkiego rodzaju internetowa działalność komercyjna i społeczna adresowana do ludzi trzeciego wieku, czyli po pięćdziesiątce, oraz portal dotyczący wynalazków, patentów i badań, a w dalszej przyszłości uruchomienie giełdy wymiany pomysłów".

"Problemy, jakie spotykamy w Polsce, nie są inne od tych, jakie spotykamy w innych krajach regionu" - zauważył Thomas Huber. Nie wiadomo tylko, czy to jest powód do dumy.

Gorący czas dla inkubatorów nadejdzie dopiero wraz z rozwojem inicjatyw internetowych. W Polsce powinno ich przybywać. Tymczasem w USA, królestwie Internetu, przeżywają one kryzys. W czasie ubiegłorocznego szaleństwa powstało ich na świecie łącznie ok. 300, z czego ok. 2/3 za oceanem. Kiedy jednak internetowy entuzjazm opadł, w pełnej krasie objawiła się słabość inkubatorów. Wiele z nich rozpoczęło działalność wynajmując biuro i rozsyłając informację o tym fakcie. Problem w tym, że wiele z nich miało takie samo doświadczenie dotyczące Internetu, jak firmy, którym miały pomagać (rynek potrzebował podobnych inicjatyw, a bariery przy ich uruchamianiu były niewielkie). Po krachu na Nasdaq, wiele z nich musiało zakończyć działalność lub połączyć się z innymi. Według The Economist inkubatory, które przetrwały, muszą teraz udowadniać, że nadal są potrzebne.

Paradoksalnie, można zaryzykować stwierdzenie, że ostudzenie internetowych zapałów, połączone z przykładem USA i małą liczbą internetowych inkubatorów, może wyjść naszemu rynkowi nowych technologii na dobre. Być może uda nam się uniknąć powstania wielu inkubatorów bez zaplecza finansowego, a przede wszystkim merytorycznego. Te, które będą miały powstać, powstaną. Założą je podmioty, które mają to wpisane w swoją strategię, a kursy akcji firm na giełdzie nie są dla nich wyznacznikiem. Powstanie ich zapewne mniej niż za oceanem, ale będą silniejsze, przez co zagwarantują rozwój inkubowanym spółkom. Ale może to oznaczać, że rynek inkubatorów zostanie podzielony między najsilniejsze, niekoniecznie polskie, firmy, które mogą narzucać własne wymagania, a nie pomagać w realizowaniu inicjatyw swoich klientów. Jest to co prawda zagrożenie teoretyczne. Zasada działania inkubatorów polega nie na narzucaniu własnych standardów, a na pomocy przy realizowaniu zgłoszonych inicjatyw, ale przy zatomizowanym rynku. Choć jednocześnie ani z usług inkubatorów, ani VC nie trzeba korzystać. One mają jedynie pomóc. Lecz jeśli młode firmy internetowe znajdą własny sposób na pozyskanie środków na bieżącą działalność, to nie oznacza, że sobie nie poradzą.

Rynek inkubatorów dopiero raczkuje. Jest ich mało, dlatego nie ma w czym wybierać. Ale ten obraz już się zmienia, powstaje coraz więcej tego typu inicjatyw, których udziałowcami są naprawdę znane firmy. Jest więc szansa na to, że rynek ten będzie się rozwijał i stanie się motorem przedsięwzięć internetowych w Polsce.