USA: koniec anonimowego surfowania?

Do amerykańskiego Kongresu trafił projekt nowej ustawy, która - jeśli zostanie wprowadzona w życie - zobliguje operatorów darmowych hotspotów do przechowywania przez dwa lata informacji o użytkownikach i odwiedzonych przez nich stronach.

Zdaniem komentatorów, nowe przepisy (zebrane w projekcie ustawy o nazwie The Internet Safety Act, przedstawionym przez dwóch republikanów z Teksasu - Johna Cornyna oraz Lamara Smitha) znacznie skomplikują życie właścicieli niewielkich barów, restauracji czy kawiarenek, którzy dziś udostępniają swoim klientom darmowe, bezprzewodowe połączenia WiFi. Obecnie do takich sieci może podłączyć się każdy i odwiedzać dowolne strony - zdaniem pomysłodawców ustawy, jest to wręcz wymarzona sytuacja dla przestępców internetowych wszelkiej maści. Dlatego też kongresmani chcą, by każda firma, która udostępnia klientom darmowe WiFi zapisywała wszystkie informacje o odwiedzonych przez nich stronach i przechowywała je przez dwa lata.

Politycy tłumaczą, że jest to niezbędne do skutecznej walki np. z przestępcami seksualnymi, namierzającymi swoje ofiary za pośrednictwem Internetu. "Praktycznie nieograniczona anonimowość Internetu znacznie ułatwia życie przestępcom chcącym skrzywdzić nieletnich" - napisał w oświadczeniu John Cornyn.

Na razie trudno ocenić, jak duże są szanse na wprowadzenie w życie tych regulacji - w obydwu izbach amerykańskiego parlamentu większość mają obecnie demokraci (którzy zwykle niezbyt przychylnie patrzą na działania ograniczające prywatność obywateli).

Choć autorzy projektu w uzasadnieniach skupiają się na walce z internetowymi "drapieżnikami seksualnymi", to nowe przepisy przewidują, że przechowywane przez właścicieli firm dane o użytkownikach i odwiedzonych przez nich stronach mogłyby zostać udostępnione policjantom i prokuratorom prowadzącym dochodzenia o innym charakterze (wystarczy do tego stosowny nakaz sądowy). Na razie nie wiadomo, jakie dokładnie informacje miałyby być gromadzone, oraz czy nakaz ich przechowywania dotyczyłby tylko firm udostępniających otwarte sieci, czy również osoby prywatne (wielu użytkowników domowych ma niezabezpieczone sieci - z różnych powodów).

Richard MacKinnon, szef Austin Wireless City Project, zwraca uwagę, że rozwiązaniem może być zaadaptowanie przez małe firmy metody udostępniania Internetu stosowanej przez duże sieci barów (np. Starbucks). Tam dostęp do Sieci jest co prawda darmowy - ale nie jest w pełni anonimowy. Do korzystania z WiFi niezbędne jest założenie konta i każdorazowe zalogowanie się - dzięki temu można bez problemu namierzyć użytkownika np. w przypadku popełnienia przez niego jakiegoś przestępstwa w Internecie.

Projekt nowych przepisów ma wielu oponentów - jednak krytycy zwykle nie mają nic przeciwko zaproponowanemu przez MacKinnona obowiązkowi logowania się do Sieci. Ich sprzeciw budzi za to fakt, iż dane o odwiedzonych stronach mają być przechowywane aż przez dwa lata. Ich zdaniem jest to poważne naruszenie prywatności użytkowników. Innym problemem są koszty - nie wiadomo dokładnie, ile kosztowałoby wdrożenie w życie pomysłów Cornyna i Smitha, jednak z pewnością byłoby to znaczący wydatek (projekt nie precyzuje, kto musiałby wyłożyć niezbędne środki - właściciel sieci czy amerykański rząd).