Trzeba marzyć

Wynalazki, nowoczesne technologie i wszystko to, co zmienia nasze życie, zawsze przyciągały uwagę pisarzy.

Wynalazki, nowoczesne technologie i wszystko to, co zmienia nasze życie, zawsze przyciągały uwagę pisarzy.

Kiedy człowiek na dobre zadomowił się na oceanach, a skonstruowane przez niego statki poczęły przybijać do najdalszych brzegów, przez dziesięciolecia dostarczały one pożywki dla wyobraźni autorów mnożących najdziwaczniejsze perypetie na pokładach żaglowców i w interiorze odległych krain. Gdy od ziemi oderwały się pierwsze samoloty, fascynacja stalowymi ptakami udzielała się w równym stopniu autorom tandetnych romansideł i twórcom na miarę de Saint-Exupery'ego. A na początku naszego stulecia nawet awangardowa poezja uległa fascynacji miastem, masą i maszyną.

Rzecz jasna nie mogło być inaczej z komputerami i przede wszystkim z komputerową siecią. Z tą tylko różnicą, w porównaniu do wieków poprzednich, że w czasie, gdy słowo "komputer" zaczęło pojawiać się w rozmowach przeciętnych obywateli, istniała już i cieszyła się wielką popularnością fantastyka, czasem nazywana z nawyku naukową. Fantastyka zaś jest literaturą niecierpliwą. Nie zwykła z opisywaniem nowości czekać, aż się one naprawdę pojawią. Wystarczy jej pewność, że to prędzej czy później nastąpi. "Szukamy już dziś odpowiedzi na pytania, które staną przed ludzkością dopiero jutro" - tak specyfikę science fiction ujmował jeden z jej amerykańskich mistrzów Frederick Pohl.

Penetrowanie sieci komputerowej przez science fiction zaczęło się od człowieka nazwiskiem William Gibson i powieści "Neuromancer". Rzecz ukazała się w roku 1975 i wbrew temu, czego można by oczekiwać, napisana została na zwykłej maszynie do pisania (nawet nie elektrycznej). Nic z tego, co dziś kojarzy nam się z pojęciem "sieć komputerowa", praktycznie jeszcze nie istniało. Owszem, Internet już funkcjonował, ale posługiwanie się nim polegało głównie na wypisywaniu nieskończonych słupków komend, czym zajmowali się głównie naukowcy i ogarnięci entuzjazmem studenci. A z domowego komputera połączyć się z nim można było przy użyciu - miałem w ręku taki zabawny artefakt, właśnie z tego roku - modemu zaopatrzonego w dwa gumowe rękawki do zakładania na słuchawkę telefoniczną.

Nie istniało też jeszcze słowo "haker", dlatego Gibson nazwał swoich bohaterów "kowbojami cyberprzestrzeni". To ostatnie słowo, nawiasem mówiąc, jest osobistym wynalazkiem Gibsona i jego niezaprzeczalnym wkładem w rozwój języka. Dowiódł tego przed sądem, gdy pewna korporacja to jego własne, rodzone słowo usiłowała najbezczelniej w świecie opatentować jako nazwę swojego produktu.

Tak więc gdzieś w połowie lat 70. młody pisarz Gibson usiadł przy maszynie i napisał powieść o kowboju cyberprzestrzeni, wynajętym do spenetrowania zastrzeżonego przez wielką korporację obszaru sieci. Napisał ją, prawdopodobnie nie wiedząc, że w ten sposób tworzy pierwszy na świecie literacki opis czegoś, co za parę lat nazwane zostanie Rzeczywistością Wirtualną, w skrócie VR.

Ten opis sprzed ćwierć wieku wcale nie przewidział wiernie tego, z czym możemy obcować dzisiaj. Interfejsy używane przez bohaterów "Neuromancera", gdyby ktoś ich chciał naprawdę używać, byłyby mordęgą dla użytkownika i koszmarnym obciążeniem dla programów. Poza tym jego sieć, zgodnie z wyobrażeniami owych czasów, zbudowana jest na centrach obliczeniowych wielkich firm. Nikt, z samym IBM na czele, nie wierzył wtedy w przyszłość czegoś takiego

jak komputer PC. Można by różnych usterek wytykać pisarzowi dziesiątki. Tylko po co?

Ważne jest to, że setki informatyków, którzy potem stworzyli prawdziwą sieć i VR, czytały w młodości "Neuromancera" z wypiekami na twarzach, podobnie jak ci, którzy zbudowali prawdziwe rakiety kosmiczne, zaczytywali się wcześniej Vernem i Wellsem. Gibson przyznał w jednym z wywiadów, że teraz już wprawdzie ma komputer, bo wydawcy nie przyjmują już maszynopisów, ale do dziś nie podłączył go do Sieci i nie zamierza tego robić. I słusznie: to Sieć, w pewnym sensie, podłączyła się do niego.

Rafał A. Ziemkiewicz jest niezależnym publicystą i pisarzem.