Szczęśliwe numerki

Ale na pytanie o chargebacki przyznaje, iż "jesteśmy narażeni na dodatkowe opłaty związane z umowami o chargebacki. Jednak większość kwot nie odbiega od tych, jakie zawarte są we wspomnianych umowach". Konkretnych kwot nie podała z uwagi na tajemnicę handlową. Wspomniana umowa to załącznik nr 3, § 3 umowy firm z eCardem. Zgodnie z nią "Merchant płacić będzie spółce eCard opłatę za każdą reklamację (chargeback) (...).

Dodatkowo klient musi zapłacić miesięczny abonament w wysokości 190 zł; zawierający opłatę za przetworzenie 10 reklamacji w danym miesiącu, płatny z góry". Ponadto "Merchant przy podpisaniu niniejszej umowy obowiązany jest uiścić wstępną opłatę w wysokości 1 tys. zł tytułem pokrycia kosztów licencji oprogramowania niezbędnego do prowadzenia działalności (...). Opłata ta będzie płatna na podstawie faktury VAT wystawionej przez eCard w dniu wdrożenia systemu".

Wspólnym dla wszystkich ośrodków autoryzacyjnych wymaganiem są limity autoryzacyjne. "Na początku naszej współpracy z PolCardem limit ten na życzenie centrum wynosił 2 tys. zł" - wyjaśnia Tadeusz Kawiński, dyrektor handlowy CyberSamu. Dzisiaj jego wartość jest kilkakrotnie większa. Przedstawiciele sklepu z płytami DVD nie zdradzają jego wysokości, by - jak przyznają - nie kusić potencjalnych przestępców. "Jeszcze w końcu 1999 r. PolCard sam wyznaczał limit dla CyberSamu, dzisiaj robimy to my, mając pełną świadomość, że konsekwencje oszustwa będzie ponosić sklep, a nie centrum autoryzacyjne" - dodaje Tadeusz Kawiński.

Czasami jednak ofiarą pada sam posiadacz karty. I to niekoniecznie ofiarą złodzieja. Jeden ze sklepów otrzymał zamówienie na 20 gier komputerowych o wartości ok. 2 tys. zł. Transakcja została autoryzowana, ale szef sklepu na wszelki wypadek skontaktował się z właścicielem karty pytając, czy zamawiał wspomniane gry. Odpowiedź była twierdząca, zamówienie zostało zrealizowane. Okazało się, że złożył je 16-letni syn właściciela karty, którą ten niefrasobliwie trzymał na szafce. Młodzieniec wiarygodnie potwierdził adres dostawy, czyli własnego mieszkania.

Na nieszczęście posiadacza karty gry dotarły już do domu, ich odbiór pokwitowany, a one zostały rozpakowane. Nie było żadnej podstawy do zwrotu towaru jako nie zamówionego.

"Do tej pory padłem ofiarą tylko jednej próby oszustwa, która zresztą szybko została wykryta" - mówi Michał Duszak ze sklepu płytowego Vivid.pl. Przekonuje, iż taki sposób zawierania transakcji jest bezpieczny dla e-commerce, ponieważ sklep w procesie autoryzowania transakcji nie uczestniczy. Przekazuje jedynie dane eCardowi i po otrzymaniu zgody na zawarcie transakcji wysyła towar. E-sklep nie ma dostępu do numerów kart kredytowych klienta - takie rozwiązanie ma być właśnie gwarancją bezpieczeństwa transakcji.

"Transakcje zawierane przez Internet mogą być bezpieczniejsze od zawieranych w sklepach tradycyjnych. Jeśli sklepy prowadzą sprzedaż online, ale autoryzacja następuje w ciągu 24 godzin, od momentu złożenia zamówienia do jego realizacji mija co najmniej jeden dzień. Tymczasem jeśli sprzedawca nie będzie wystarczająco czujny, to klient może zrobić zakupy, posługując się skradzioną kartą, i zniknąć" - przekonuje Wojciech Zych.