Świat to za mało

Philip Agee snuje plany ekspansji. Chciałby organizować wycieczki indywidualne, np. do starej dzielnicy żydowskiej w Hawanie, wycieczki architektoniczne i archeologiczne, wspinaczki w Sierra Maestra, blisko Santiago de Cuba (wschodnie rejony kraju), i spływy tratwami. Planuje również współpracę z firmami lotniczymi z Toronto, Madrytu, Londynu, Paryża i Frankfurtu.

Amerykanie nie mogą odwiedzać Kuby w celach turystycznych. Zakaz ten jest poparty prohibicją na wydawanie na wyspie dolarów. Ale ok. 22 tys. osób w ub.r. przybyło tu nielegalnie, a wypadki ścigania takich przestępstw są rzadkie. To właśnie tę grupę - awanturniczych podróżników, również z Europy - Philip Agee próbuje pozyskać

za pośrednictwem swojej strony internetowej.

Kubańczycy nie są na razie ekspertami w dziedzinie turystyki. prawdzie na północy wyspy stworzyli ośrodki porównywalne z tym, co można znaleźć na Bali czy w Phuket, ale wiele kurortów na wyspie wygląda niezbyt zachęcająco. Brudne plaże, wielkie betonowe hotele, podłe jedzenie. Przypomina to ponure dni zimnej wojny, kiedy to wczasy były nagrodą dla pracowników, dzielnie służących w swoich fabrykach, lub agitatorów, którzy wykonali pracę ponad normę w pozyskiwaniu nowych członków partii komunistycznej.

Lecz to właśnie surowa atmosfera dodaje Kubie uroku. Stara Hawana jest jednym z najatrakcyjniejszych turystycznie miejsc na świecie, z budynkami w stylu kolonialnym, kontrastującymi z nowoczesnym budownictwem. Po starym mieście nie jeżdżą samochody, a w tle nieustannie słychać ulicznych muzyków.

Kubańczycy są otwarci, sympatyczni i przyjacielsko nastawieni do turystów. Dawny szpieg, dożywający starości w Hawanie? Jest w tym coś z atmosfery powieści Grahama Greena. Znakiem zmieniającego się świata jest to, że agent spędza czas pracując w Internecie, zamiast wszczynać powstania w Krajach Trzeciego Świata.

Co jednak z Philipem Agee mogą zrobić Kubańczycy? Nie mają go dokąd oddelegować, ponieważ nie wspierają już ruchów rewolucyjnych. Od lat nie wysyłają oddziałów do krajów rozwijających się, aby pomagać im w pozbywaniu się "władzy imperialistycznych tyranów".

Teraz, w wieku 65 lat, Philip Agee spędza czas w Hawanie, wiodąc z żoną spokojny żywot, prowadząc niewielkie przedsięwzięcie internetowe, czekając na emeryturę i ciesząc się ładną pogodą, taką samą jak na rodzinnej Florydzie.

"W słoneczne, listopadowe popołudnie Hawana nie jest najgorszym miejscem" - mówi Philip Agee. Gdy Philipa Agee wysłano na pierwszą zagraniczną misję, amerykańska polityka zagraniczna opierała się na Alliance for Progress prezydenta J. Kennedy'go. Zimna wojna osiągała stan wrzenia,a rząd amerykański obawiał się, że rewolucja idela Castro z 1959 r. rozprzestrzeni się na Amerykę Południową. Amerykański rząd planował wspomagać południowoamerykańskie władze finansowo, politycznie i militarnie. Społeczeństwo w Ameryce Łacińskiej było krajnie rozwarstwione: rzesze mieszkańców żyjących w ubóstwie, zarabiających mniej niż 1 USD dziennie, oraz wąskie elity rządzące, kontrolujące większość finansów państwowych.

Nasz bohater szybko przekonał się, że reformy gospodarcze i sprawiedliwość społeczna były ostatnimi rzeczami, którymi przejmowały się CIA czy Departament Stanu USA. Dni upływały mu na nawiązywaniu kontaktów z miejscowymi oligarchami (i ich kierowcami), umieszczaniu materiałów propagandowych w prasie lokalnej, czytaniu cudzej korespondencji, nagrywaniu rozmów telefonicznych i tropieniu wszelkich przejawów lewicowego myślenia czy kupowaniu wyborów.