Spam zdefiniowany, ale czy pod kontrolą?

Debaty toczące się wokół spamu nie mają końca. Problemem pozostaje wciąż chociażby definicja zjawiska. W nielicznych opracowaniach organizacje podają dokładnie, w jaki sposób pojmują spam. W ubiegłym tygodniu do zdefiniowania problemu przystąpiło między innymi Interactive Advertising Bureau.

Organizacja, zawiązując wcześniej koalicję z Network Advertising Initiative's Email Service Provider Coalition oraz firmą TRUSTe, opracowała bardzo prostą definicję. Jej zdaniem spam sprowadza się do „wiadomości o treściach komercyjnych przesyłanych pocztą elektroniczną przez nadawcę, który wcześniej nie wszedł w relacje handlowe z odbiorcą i nie zawarł z nim odpowiedniego porozumienia”. W obręb spamu nie wchodzą już informacje o treściach politycznych czy takie, które nakłaniają do popełnienia przestępstwa. Tym samym definicja jest wyraźnie wąska.

Interactive Advertising Bureau w oparciu o tę definicję (zresztą będącą przyczyną kłótni między organizacją a Direct Marketing Association) zaproponowało kilka żelaznych przykazań dotyczących spamu.

Pierwszym przykazaniem jest „nie wysyłaj niechcianych wiadomości handlowych”. Zdaniem Interactive Advertising Bureau firmy nie mogą przesyłać e-maili z ofertami produktów czy usług do momentu, kiedy nie zawiążą relacji handlowych z posiadaczem skrzynki pocztowej. Co więcej, nawet jeżeli dojdzie do porozumienia, użytkownik musi wyraźnie wydać zgodę na przesyłanie mu wiadomości.

Kolejna zasada dotyczy tytułów przysłanych wiadomości. Przede wszystkim nie mogą być mylące i wprowadzać użytkownika w błąd. W przeciwnym wypadku klient może oskarżyć firmę o przesyłanie spamu.

Przedstawiciele Interactive Advertising Bureau podkreślają, że jeżeli specjaliści do spraw marketingu będą ostrożni i nienachalni z pewnością uda im się pozyskać zaufanie klientów.