Skandal z AOL

AOL przypadkowo udostępnił dane dotyczące fraz wpisywanych do wyszukiwarki przez setki tysięcy użytkowników na przestrzeni trzech miesięcy. W Stanach na nowo wybuchła dyskusja dotycząca prywatności w sieci.

Dane dotyczące 19 mln operacji wyszukiwania dokonanych przez 685 tys. użytkowników były przeznaczone do celów badawczych. Jednak z niewyjaśnionych do dzisiaj przyczyn znalazły się na publicznie dostępnej stronie. Po nagłośnieniu sprawy przez blog Techcrunch, AOL usunął dane ze swoich serwerów, jednak zostały one wcześniej skopiowane i znajdują się w co najmniej kilku miejscach w internecie. AOL opublikował także sprostowanie w tej sprawie, w którym przyznaje się do błędu i przeprasza za upublicznienie danych.

Dane zawierają informacje o tym, jakie frazy do wyszukiwarki wpisywał pojedynczy użytkownik, symbolizowany przez losowy numer. Można się dowiedzieć także, o której godzinie i na jakie strony wchodził.

Przypadkowe upublicznienie informacji przez AOL wywołało dyskusję dotyczącą prywatności toczącą się na setkach serwisów i blogów. W zeszłym roku Departament Sprawiedliwości w USA właśnie takich danych żądał od największych wyszukiwarek.

Rząd USA chciał użyć podobnych danych, aby sprawdzić jak efektywne jest prawo federalne, które ma chronić niepełnoletnich przed dostępem do nielegalnych treści. W styczniu bieżącego roku domagał się od Google udostępnienia losowej próbki miliona adresów stron WWW indeksowanych przez wyszukiwarkę. Poza tym wezwał Google, Yahoo i MSN do udostępnienia fraz wpisywanych do wyszukiwarki w ciągu określonego tygodnia. Firmy w różnym stopniu odpowiedziały na wezwania i udostępniły część danych. W przypadku Google skończyło się na 5 tys. losowych haseł oraz 50 tys. adresów URL.

Zwykle takie dane są udostępniane tylko zaufanym badaczom, wyjaśnia analityk David Bradshaw. Tego typu informacje są niezwykle cenne choćby dla specjalistów zajmujących się badaniami rynku.

W związku z tym, że dane są publicznie dostępne w sieci wiele osób zaczęło je przeglądać i znalazło czasem zdumiewające, czasem szokujące informacje. Autor jednego z blogów podaje listę fraz wpisywanych przez użytkownika (jeden unikalny numer), szukającego danych, które mogłyby mu pomóc w dokonaniu morderstwa.

Myślę, że to szaleńcze posunięcie i kompletna katastrofa dla AOL - mówi Bradshaw. Gdybym był użytkownikiem AOL, pozwałbym ich do sądu.

Zbiór danych, które pierwotnie miały być dostępne dla badaczy opatrzony jest komentarzem, który głosi, że numery ID użytkowników zostały zastąpione losowymi liczbami. W sieci już pojawiają się opinie, że AOL jest w posiadaniu pliku, który łączy informacje o ID użytkownika z tymi numerami i że może się on znaleźc w internecie.