Puk, puk, czy tu dają kredyt?

Jednak znalezienie inwestora strategicznego może nie być łatwe. Firmy wolą bowiem lokować pieniądze w komórki i UMTS, telefonia stacjonarna jest uważana za mniej atrakcyjną. Poza tym sytuacja w branży telekomunikacyjnej nie jest korzystna. Wszystkich potencjalnych inwestorów odstrasza nie słabnąca pozycja monopolisty: Telekomunikacji Polskiej SA. Ponadto lokalni operatorzy nadal nie mają pozwoleń na prowadzenie usług międzymiastowych i międzynarodowych.

Dla lokalnych telekomów istnieje jeszcze jedno rozwiązanie - fuzje. Pierwsze oznaki, że jest szansa na konsolidację małych operatorów telekomunikacyjnych, były widoczne już pod koniec ub.r. Mówiono wówczas, że KGHM Polska Miedź i Elektrim, który jest właścicielem El-Netu, planują połączenie teleoperatorów. Potem firmy miały zająć się poszukiwaniem inwestora strategicznego, będącego w stanie wykorzystać efekt synergii, jaki dałyby połączone potencjały Dialogu i El-Netu. Zabłysła iskierka nadziei, ponieważ w grudniu Elektrim podpisał list intencyjny z Deutsche Telekom, na mocy którego Niemcy za 180 mln USD mieli objąć 51% udziałów w jego sześciu spółkach telekomunikacyjnych, m.in. El-Necie. Transakcja miała być sfinalizowana do końca lutego.

Deutsche Telekom interesował się także przejęciem Netii. "Będzie fuzja" - zacierali ręce właściciele operatorów lokalnych. A analitycy twierdzili, że Deutsche Telekom jest wymarzonym inwestorem. Wszyscy uważali, że przy udziale niemieckich pieniędzy małym, ale już zintegrowanym, firmom telekomunikacyjnym uda się stworzyć konkurencję dla TP SA. Wierzono, że Niemcom chodzi o rozszerzenie strefy wpływów o polski rynek, tym bardziej że usadowił się już na nim największy konkurent Deutsche Telekom - France Telecom, który zakupił udziały w TP SA.

Jeśli fuzja doszłaby do skutku, Telefonia Lokalna, El-Net i Netia stałyby się poważnym graczem na rynku telekomunikacyjnym. Dialog i El-Net mają bowiem w sumie 13 koncesji wojewódzkich i ponad 140 tys. abonentów, Netia zaś - 12 koncesji i 310 tys. klientów.

Było to już drugie podejście niemieckiej firmy do zakupu udziałów w telefonii stacjonarnej Elektrimu. Poprzednie rozmowy dotyczące El-Netu zostały zerwane wiosną 1999 r. Partnerem polskiej spółki w przedsięwzięciach telekomunikacyjnych, takich jak telefonia komórkowa i warszawska sieć stacjonarna, miała być francuska grupa Vivendi. Potem okazało się, że Francuzów interesuje wyłącznie GSM.

Dlatego od lata 2000 r. Elektrim starał się zdobyć dla telefonii stacjonarnej innego partnera. Kiedy panował entuzjazm co do bliskiego połączenia lokalnych operatorów telekomunikacyjnych, w styczniu tego roku z giełdy we Frankfurcie napłynęły złe wieści. Okazało się, że po opublikowaniu przez Deutsche Telekom rocznych wyników, wartość jego akcji znacznie spadła. Niemiecki operator miał zdecydowanie mniejsze zyski, niż się spodziewano.

Na początku lutego było już pewne, że nie dojdzie do podpisania planowanego kontraktu z Elektrimem. Przedstawiciele Deutsche Telekom poinformowali, że nie mają większych planów co do polskich przedsiębiorstw. A zapytani, czy zainwestują w lokalną telefonię, stwierdzili krótko, że "nie będą komentować spekulacji".

W dodatku kłopoty dotknęły także Elektrimu. Jego partner, francuski Vivendi, na wieść o planowanej spółce z Deutsche Telekom

obraził się. Francuzi grozili nawet, że "mogą podjąć zdecydowane kroki". W ten sposób upadła wizja połączenia polskich operatorów lokalnych.

Jeśli KGHM Polska Miedź szybko nie znajdzie inwestora strategicznego dla Telefonii Lokalnej, mogą czekać ją trudne chwile. O kredyty coraz trudniej, a odważnej spółce, która jako jedna z pierwszych zaoferowała niedrogie stałe połączenie z Internetem dla zwykłych śmiertelników, może w tej sytuacji pozostać jedynie stukanie od drzwi do drzwi bankierów.