Przygody barona Middelhoffa

Fuzje AOL z Time Warnerem i Bertelsmanna z RTL różnią się jak powojenna postawa aliantów wobec okupowanych Niemiec. O ile Bertelsmann pozostawia przejętym spółkom dużą autonomię, niczym mocarstwa zachodnie Republice Federalnej, to America On Line, przebudowując Time Warnera na własne podobieństwo, postępuje jak Stalin z NRD. Jednak demokracja w biznesie, zwłaszcza tak kapryśnym jak nowa gospodarka i media, wcale nie musi być wartością absolutną.

Fuzje AOL z Time Warnerem i Bertelsmanna z RTL różnią się jak powojenna postawa aliantów wobec okupowanych Niemiec. O ile Bertelsmann pozostawia przejętym spółkom dużą autonomię, niczym mocarstwa zachodnie Republice Federalnej, to America On Line, przebudowując Time Warnera na własne podobieństwo, postępuje jak Stalin z NRD. Jednak demokracja w biznesie, zwłaszcza tak kapryśnym jak nowa gospodarka i media, wcale nie musi być wartością absolutną.

Strategie Boba Pittmana, szefa AOL TW, i prezesa Bertelsmanna Thomasa Middelhoffa wyrastają z całkowicie odmiennej filozofii, która w przypadku Bertelsmanna nie zmieniła się także po przejęciu RTL. Dewizą niemieckiego giganta jest bowiem decentralizacja. Zasada ta przyświecała ojcu korporacji, Reinhardowi Mohnowi, dziś przyświeca też Thomasowi Middelhoffowi. Mimo że od czasów, gdy Reinhard Mohn stał na czele wydawniczo-medialnego królestwa, upłynęło wiele lat, a Bertelsmann przeistoczył się w potężną grupę skupiającą ponad 300 spółek w różnych krajach, ich menedżerowie zachowali względną niezależność. Autonomia podległych Bertelsmannowi podmiotów zależy jednak wyłącznie od tego, czy zarządzane przez nich podmioty przynoszą zyski. Przyjęcie takiego modelu ułatwia jednoczesny udział w wielu, także konkurujących ze sobą przedsięwzięciach. Zgodnie z tą filozofią Thomas Middelhoff nie ograniczył się do objęcia 26% udziałów w Lycos Europe - wchodzącym w skład Bertelsmanna Gruhner+Jahr

- jest również wyłącznym właścicielem konkurującej z Lycos wyszukiwarki Fireball. Zupełnie inaczej przebiega integracja spółek w przypadku America OnLine i Time Warner. Fuzja globalnego potentata rynku rozrywkowego z największym medium internetowym oznaczała połączenie dwóch wielkich organizmów o odmiennych obszarach funkcjonowania - tradycyjnych przedsięwzięć medialnych i działalności online. Można powiedzieć, że Time Warner potrzebował AOL nie z powodu 27 mln subskrybentów serwisu, lecz witryn i portali, na których mógłby umieszczać efekt pracy kilkuset tysięcy dziennikarzy i wydawców koncernu.

Zasada integracji i reorganizacji w obrębie nowych nabytków towarzyszy poczynaniom AOL od początku, choć nie zawsze gwarantuje sukces. W czasach, gdy jeszcze nikt nie liczył się z amerykańskim dostawcą Internetu, ten w 1998 r. wyłożył 4,2 mld USD na Netscape'a, zostawiając w polu takich oferentów jak IBM, Sun czy Oracle. Obecnie James Barksdale, dawny szef Netscape'a, wprawdzie zasiada jeszcze w radzie dyrektorów AOL, lecz zajmuje się głównie projektami non-profit w ramach The Barksdale Group, zapomniawszy już o czasach, gdy prasa komputerowa przyznawała mu tytuły "Dyrektora Roku" czy "Postaci Roku". Natomiast jego ukochany Netscape z kretesem przegrał z przeglądarką Microsoftu. W ciągu trzech lat odwróciły się proporcje korzystania z obu narzędzi przez użytkowników obu narzędzi internetowych.