Pornozłotówki
-
- Mariusz Kowalczyk,
- 01.03.2001
Erotyczna Polska nie jest rajem dla internetowych pieniaczy. Reklamodawców płoszy twarda pornografia, a zbyt śmiałe obrazki powodują natychmiastowe przystopowanie wpływów reklamowych pornozłotówek. Każdy jednak zdaje sobie sprawę, że pornografia to ruch, a ruch to banery. One zaś kosztują.
Erotyczna Polska nie jest rajem dla internetowych pieniaczy. Reklamodawców płoszy twarda pornografia, a zbyt śmiałe obrazki powodują natychmiastowe przystopowanie wpływów reklamowych pornozłotówek. Każdy jednak zdaje sobie sprawę, że pornografia to ruch, a ruch to banery. One zaś kosztują.
O ile przesada w epatowaniu scenami erotycznymi nie wpływa na dochody wydawnictw tradycyjnych, o tyle doświadczenie pokazuje, iż w Internecie największą szansę mają takie serwisy, jak sex.com.pl, które co mniej pruderyjne materiały skrywają na dnie serwerów.
Reklamodawcy obawiają się bowiem, że po zderzeniu z twardą pornografią z trudem budowana marka ich produktów rozleci się w kilka dni, jeśli nie godzin. A twórcy serwisów erotycznych muszą się z tym liczyć, gdyż dzisiaj nie mają szans na konkurowanie z zagranicznymi serwisami o płatnej subskrypcji. Ponadto polscy internauci nieufnie podchodzą do wszystkich form płatności w Sieci, do płacenia kartą za pornografię w szczególności.

Zielone xxx
"Profesjonalnych polskich serwisów erotycznych jest ok. 20. Pozostałe, czyli w granicach 200, znajdują się na serwerach darmowych, z których co pewien czas - najczęściej co miesiąc - są usuwane" - ocenia Sławomir Bugajny, pomysłodawca i wykonawca serwisu nimfomanka.com.pl, który od 12 lipca 1999 r. do połowy lutego br. zanotował prawie 5 mln odsłon.
Jednym z głównych czynników hamujących rozwój pornoserwisów jest obawa reklamodawców, że klienci zaczną kojarzyć ich produkty z eksponowanymi obok banerów, niewybrednymi zdjęciami lub animacjami. Firmy, które generalnie zaakceptowały reklamę internetową, nie kwapią się z wykupywaniem miejsc na stronach z pornografią. Pracownicy agencji reklamowych wskazują nawet na taką zależność: im bardziej agresywne zdjęcia na stronie, tym trudniej pozyskać reklamodawcę. "Zupełnie dobrze przebiegają kampanie w przypadku serwisów, gdzie na pierwszej stronie znajdują się jedynie teksty, natomiast zdjęcia lub filmy ukryte są głębiej i można je obejrzeć tylko po uprzednim zalogowaniu się" - wyjaśnia Adam Wysocki, przedstawiciel handlowy agencji reklamowej Ad Net, zajmującej się pozyskiwaniem reklam m.in. dla serwisu sex.com.pl. Benita Jakubowska z CR-Media dodaje, że grupą docelową są przede wszystkim samotni mężczyźni. "Z tego powodu na serwisach erotycznych najczęściej reklamują się producenci alkoholi czy komputerów" - przekonuje.