Pornozłotówki

Dzisiaj nimfomankę.pl ratuje to, że kilka firm zdecydowało się na finansowanie niektórych fragmentów serwisu, np. seksczatu. Twórcy tej witryny nie chcą ujawniać sponsorów. Nam jednak udało się znaleźć reklamę portalu Ahoj oraz zdjęcia wraz z opisami i cenami rozmaitych akcesoriów sprzedawanych w sex-shopach, sugerujących obecność właścicieli tych ostatnich w gronie reklamodawców.

Oprócz dużych, jak na polskie warunki, graczy internetowego pornobiznesu nie brak też tutaj licznej drobnicy. Pragnący zachować anonimowość były właściciel darmowej galerii erotycznej w Internecie opowiada o dawnych doświadczeniach: "Tworzyłem darmowe strony ze zdjęciami modelek. Właściciel takiej galerii zarabia w jeden prosty sposób - umieszcza na swojej stronie banery z dowiązaniami do innych, płatnych stron xxx. Z ich właścicielami umawia się, że dostaje stałą opłatę za każde wejście z dowiązania" - tłumaczy.

Druga możliwość zarabiania, przed jaką stoi właściciel strony z darmowymi zdjęciami, to udział w zyskach z abonamentu za członkostwo w innych płatnych serwisach. "Jeśli internauta wchodził z mojej strony na stronę płatną i zdecydował się uiścić opłatę miesięczną, wtedy twórca tej witryny dzielił się ze mną zyskami. Zazwyczaj dzieliliśmy się wtedy fifty-fifty"- mówi były przedsiębiorca. Jego zdaniem wpływy w obu przypadkach są podobne. "Zarabiałem na tym interesie około 1 tys. USD miesięcznie"- twierdzi.

Galerię z obrazkami zgłasza się do serwisu z odnośnikami do darmowych stron z pornografią lub zdjęciami erotycznymi. Przykładem takiej galerii jest www.elephantlist.com. Na tej stronie, oprócz kilku banerów prowadzących do płatnych stron WWW, można znaleźć dziesiątki dowiązań do galerii darmowych. Jej właściciel - jak twierdzą wtajemniczeni - tylko na reklamach zarabia miesięcznie ok. 10 tys. USD. "Tworzenie galerii to drobnica, większą kasę zarabia się na tablicach ogłoszeń" - mówi twórca darmowej galerii.

"Półtora roku temu webmasterzy płatnych stron xxx w ogóle nie chcieli podpisywać umów z właścicielami galerii erotycznych z Polski, Rosji, Pakistanu czy Czech" - mówi były właściciel galerii. Działo się tak dlatego że autorzy witryn ze wspomnianych krajów oszukiwali właścicieli płatnych stron. Pisali skrypty, które wysyłały fałszywe impulsy imitujące kliknięcia, lub rejestrowali się na tych stronach, używając cudzych numerów kart płatniczych. Kolejny sposób

na oszukiwanie to tzw. Kluby Wzajemnych Kliknięć, czyli grupka ludzi wchodzących na banery na stronach kolegów.

"Z tego powodu działałem na rynku międzynarodowym. Znacznie łatwiej jest bowiem podpisać umowę z firmami oferującymi płatne serwisy erotyczne, jeżeli strona ma rozszerzenie .com, a nie .pl" - tłumaczy nasz informator.

Żeglując w Sieci w poszukiwaniu wrażeń erotyczno-estetycznych, na stronie sexcenter.hg.pl natknęliśmy się na baner, zachęcający do zarabiania pieniędzy w Internecie. Ogłoszeniodawcą okazał się serwis Cashcenter, który webmasterom proponuje m.in. zamieszczanie na ich stronach reklam witryn erotycznych. Mechanizm jest prosty. Im więcej osób za pośrednictwem tego ogłoszenia trafi na stronę reklamodawcy, tym więcej zarobi webmaster. Jednak właściciele swoistego biura pośrednictwa pracy uprzedzają, by dać sobie spokój z polskimi stronami pornograficznymi. Radzą koncentrować się na witrynach zagranicznych. "Rób na Zachód. Jeżeli nie masz oporów natury moralnej, naprawdę spróbuj" - czytamy na stronie www.republika.pl/cashcenter/.