Pornozłotówki

Oboje podkreślają, że na większe pieniądze na pewno nie mogą liczyć serwisy, które już na wejściu oferują twardą pornografię. Mariusz Duka, prezes sex.com.pl, narzeka na często - jego zdaniem - przesadną ostrożność reklamodawców. "Ostatnio z reklamy na naszej stronie wycofał się jeden z polskich portali, argumentując decyzję tym, że jedna z informacji, jaka pojawiła się w tym serwisie, była zbyt obsceniczna" - mówi Mariusz Duka. "A chodziło o opis zwyczajów seksualnych jednego z plemion afrykańskich" - dodaje.

Sex.com.pl powstał w 1997 r. Dziś jego twórcy mogą pochwalić się milionem odsłon miesięcznie. Obecnie nad zawartością stron czuwają 4 osoby. Na początku działalności zawartość witryny nie różniła się od większości serwisów erotycznych. Można tam było oglądać zdjęcia i filmy z nagimi paniami. Właściciele adresu sex.com.pl zorientowali się jednak, że w obliczu specyficznego podejścia reklamodawców do nagości nie dojdzie do zawarcia poważniejszych transakcji. "Nad ostatecznym kształtem naszej witryny pracowaliśmy prawie rok.

Wszystkie zdjęcia i filmy przenieśliśmy do oddzielnych działów. Dzięki temu dzisiaj serwis stanowi wyłom w branży reklamowej. Świadczy o tym chociażby fakt, że ogłoszeniodawcy śmielej zamieszczają na naszej stronie reklamy. Nie prezentujemy materiałów, których są setki tysięcy w Sieci, jak obrazki z paniami, na które większość nie ma praw autorskich" - tłumaczy Mariusz Duka. Ad Net w styczniu tego roku dla sex.com.pl prowadziła kampanię reklamową witryn internetowych, w lutym - piwa EB, w marcu zaś planowane są kampanie EB, Aukcji oraz EMPiK-u. Adam Wysocki wyjaśnia, że średni koszt takiego przedsięwzięcia wynosi 50-60 tys. zł miesięcznie.

Sytuacja innych polskich serwisów erotycznych jest znacznie gorsza. Obecnie ich właściciele nie mogą nawet marzyć o większych dochodach. Najczęściej są zmuszeni finansować witryny z własnej kieszeni, ponieważ reklamodawcy i inwestorzy trzymają się od nich z daleka.

Twórcy pornostron imają się różnych sposobów, by zarobić. Przykładowo, serwis nimfomanka.pl niedawno uruchomił linię telefoniczną 0700... Jednak niewiele to dało, gdyż 55% jej zysków zabiera Telekomunikacja Polska SA. W nimfomance szacują, że po odjęciu wszystkich kosztów zostaje nie więcej niż 23% dochodów z infolinii, czyli z każdych 5 zł za minutowe połączenie serwis otrzymuje ok. 1,75 zł.

Innym czynnikiem, który hamuje rozwój polskich witryn erotycznych, jest problem formy płatności za oglądanie prezentowanych zdjęć i filmów. "PolCard stwarza nam spore trudności z płaceniem kartami za nasze usługi. Klient może korzystać z nich cały dzień. Potem dzwoni do banku informując, że nic takiego nie robił. Tym samym składa reklamację i za jego wizytę nie otrzymujemy ani grosza. Nadzieję na poprawę sytuacji wiążemy z premierą internetowej karty płatniczej Invest Banku" - żali się Sławomir Bugajny.

Karta ta ma umożliwiać płacenie za towary, usługi czy informacje zamówione w Internecie, przy czym pieniądze mają być pobierane bezpośrednio z konta klienta z pominięciem firm rozliczających transakcję, np. PolCardu. Nikt jednak nie skorzysta z dobrodziejstw nowej karty przed wejściem w życie ustawy o podpisie elektronicznym.