Po co Amazonowi witryna w Japonii?

To pytanie zadają sobie analitycy. I bez tego internetowa księgarnia ma doskonałe rezultaty na japońskim rynku

W 1999 roku Amazon.com sprzedał na japońskim rynku 34 miliony książek (osiągając 78 procentowy udział w rynku), gdy całkowita sprzedaż za pośrednictwem Internetu wyniosła w tym kraju 46 milionów. Japoński rynek czytelniczy jest jednym z największych na świecie i ma wartość 18 miliardów dolarów rocznie.

Do tej pory japońscy klienci korzystali z amerykańskiej witryny Amazona. Tak więc mimo chłonności japońskiego rynku i jego świetnych perspektyw, niektórzy analitycy krytykują decyzję o otworzeniu japońskiej witryny i biur sprzedaży w samej Japonii. Po co dodatkowe inwestycje w dochodowe przedsięwzięcie w sytuacji, gdy nadmierne nakłady nie pozwalają wciąż wyjść księgarni na „finansową prostą”? Dodatkowo analitycy wskazują, że to właśnie zagraniczne operacje Amazona charakteryzują się niską stopą zwrotu i kapitałochłonnością. Ponad połowę z 70 milionowej straty w trzecim kwartale tego roku Amazon „zawdzięcza” obecności na europejskich rynkach.

Jednak kierownictwo Amazona wierzy, że japoński rynek wart jest inwestycji. „Jeżeli osiągnęliśmy pierwsze miejsce na rynku tylko dzięki eksportowi, to co możemy zyskać przy bezpośredniej obecności na rynku?” pyta retorycznie Jeff Bezos, przewodniczący rady nadzorczej, w wywiadzie dla Financial Times. Decyzja Amazona na pewno niesie w sobie element finansowego ryzyka, ale gra idzie o roczny przychód rzędu 1 miliarda dolarów za 4 lata, jeżeli ziszczą się prognozy dotyczące japońskiego rynku księgarskiego a plany Amazona oparte są na realnych podstawach.