Płonący wieżowiec

Ostatnie walne zgromadzenie akcjonariuszy Apeximu pokazało tylko to, co było już wiadome. W do niedawna numerze czwartym polskiej informatyki nie dzieje się najlepiej.

Ostatnie walne zgromadzenie akcjonariuszy Apeximu pokazało tylko to, co było już wiadome. W do niedawna numerze czwartym polskiej informatyki nie dzieje się najlepiej.

Zgromadzenie podjęło uchwałę o emisji 2-4 mln akcji. Wszystko po to, aby ratować firmę i zdobyć fundusze na dalszy rozwój. Apexim przechodzi bowiem poważny kryzys. Spółkę dobiła inwestycja w budynek biurowy.

Apexim pojawił się na giełdzie w 1998 r., przeznaczając część z zysków z publicznej subskrypcji na kupno biurowca, w którym mieści się obecnie siedziba firmy. Warszawska spółka zajmowała się wówczas dostarczaniem sprzętu komputerowego i centrali telefonicznych. Apexim wymieniano jednym tchem wspólnie z Prokomem, Softbankiem i ComputerLandem jako czołówkę polskiej informatyki. Właściciel Apeximu i ówczesny prezes zarządu Andrzej Rybkowski przyznał, że otrzymał wówczas od AT&T propozycję odsprzedania wszystkich posiadanych akcji firmy. Nie zdecydował się jednak na tę transakcję. Teraz może mieć kłopoty ze zbyciem posiadanych walorów. Rok później Apexim wyemitował obligacje zamienne stanowiące niecałe 15% kapitału akcyjnego. Objęło je PZU wspólnie z PZU Życie. Część zysków znowu została przeznaczona na dokończenie budowy biurowca. Od tego momentu większość analityków głośno zaczęła mówić, że inwestycja ta to nie był dobry pomysł. W 1999 r. zamiast 10 mln zł zysku netto spółka uzyskała 4,5 mln, rok wcześniej także plany nie zostały zrealizowane.

W tym czasie zarząd spółki podjął decyzję o sprzedaży niefortunnego biurowca. "Główny powód to niechęć analityków, którzy nie mogą nam wybaczyć przeznaczenia na ten cel części emisji akcji i obligacji. Druga rzecz to wskaźniki. A konkretnie chodzi mi o to, że w bilansie musimy uwzględniać spory kredyt otrzymany na zakup i odnowienie budynku" - tak Andrzej Rybkowski tłumaczył decyzję na łamach prasy.

Transakcja miała dość ciekawą konstrukcję. Nabywcą okazała się firma Ryand. Zbieżność nazwy z inicjałami właściciela Apeximu nie była przypadkowa - Andrzej Rybkowski sprzedał budynek de facto samemu sobie. Umowa zakładała spłatę całej sumy w dłuższym czasie, w ratach korzystnych dla Ryanda. "Sprzedaż" budynku nie okazała się więc dla Apeximu takim zastrzykiem finansowym, jakiego oczekiwano.

I nagle przed ubiegłorocznymi wakacjami o Apeximie znów stało się głośno. Najpierw pojawiły się spekulacje, że Andrzej Rybkowski ma odejść z zarządu firmy, a do niej ma zostać wprowadzony partner strategiczny. Później spekulacje przerodziły się w fakty.

Andrzej Rybkowski odszedł z zarządu do rady nadzorczej. Co do inwestora to sprawa jest otwarta, rozmowy trwają. Nowym prezesem został Zbigniew Mikusek, wcześniej zatrudniony w Elektrimie. Planował ostateczne zaniechanie handlu sprzętem komputerowym na rzecz bardziej zaawansowanych usług. Oprócz sektorów medycznego, telekomunikacyjnego i bankowego rozważał też wejście na rynek ubezpieczeniowy. Zamierzał sfinalizować transakcję sprzedaży biurowca, przez który Apexim ma nadszarpniętą reputację.

Zaledwie po trzech tygodniach od objęcia prezesury okazało się, że Apexim będzie wdrażał system informatyczny w Banku Gospodarki Żywnościowej. W sytuacji, gdy na rynku nie było szerokich perspektyw na zawarcie takich umów, wart 27 mln zł kontrakt był łakomym kąskiem. Co ciekawe, producentem oprogramowania wdrażanego przez Apexim był łódzki Wonlock, którego prezesem był... Zbigniew Mikusek. To był ostatni tak duży kontrakt Apeximu.

"To, że Apexim ma kłopoty, było widać od dawna. Nowy zarząd miał naprawić sytuację, ale tego nie da się przeprowadzić z dnia na dzień" - analizuje Maria Skowron-Szafrańska z CDM Pekao SA. Także i ona podkreśla, że jednym z głównych problemów jest feralny wieżowiec. "Dla firmy na pewno byłoby lepiej, gdyby go sprzedała" - tłumaczy analityk.

Rok 2000 Apexim zamknął stratą netto przekraczającą 50 mln zł. WZA z końca marca postanowiło wyemitować nowe akcje. Jeśli trafiłyby ona do partnera branżowego, ta jedna z najbardziej zasłużonych dla polskiej informatyki firm spadłaby na cztery łapy.