Phisherzy coraz bardziej bezczelni

Internetowi oszuści zajmują się nie tylko wyszukiwaniem i gromadzeniem adresów e-mail potencjalnych ofiar. W tej chwili normalne staje się kupowanie skradzionych baz klientów i rozsyłanie wiadomości zawierających rzeczywiste dane.

Dotychczas phisherzy stawiali przede wszystkim na ilość: w przypadku dziesiątek tysięcy rozesłanych e-maili, zawsze trafiał się ktoś, kto zaufał oszustom i podał numer PIN czy hasło do konta. Jednak czasy powoli się zmieniają...

Phisherzy to już prawdziwi specjaliści...

Jak donosiliśmy w artykułach "Kroniki kryminalne" oraz "Internet w niebezpieczeństwie", w Sieci coraz częściej grasują wyspecjalizowane grupy przestępcze.

Wynika to również z raportu ogłoszonego przez firmę Cyota (zajmującą się m.in. zapewnianiem bezpieczeństwa transakcji bankowych online) - niektórzy oszuści nie zbierają już przypadkowych adresów e-mail, lecz kupują specjalne, przygotowane bazy. Następnie rozsyłają wiadomości elektroniczne, w których podane są autentyczne, indywidualne dane użytkownika: numer konta, imię, nazwisko i adres e-mail.

"To ja, Twój bank. Naprawdę!"

W spreparowanych e-mailach zwykle można napotkać prośby o podanie PIN-u albo o przepisanie numeru karty. Prawdziwe dane zawarte w wiadomości stanowią dodatkowy element "uwierzytelniający".

Według Amira Orada, współzałożyciela firmy Cyota, ilość udanych oszustw w stosunku do całkowitej liczby rozesłanych e-maili jest niesamowicie wysoka. Jak się okazuje, użytkownicy nie spodziewają się, że atak na ich pieniądze będzie przeprowadzony w sposób absolutnie jawny i w związku z tym... dają się nabrać.