Optimus - platforma zamiast portalu

Optimus, BRE i Commerce One nie chcą być stroną, a tylko pośrednikiem między stronami transakcji, zarabiając przy tym na prowizjach. „Jesteśmy jedynie dostarczycielami pewnego rozwiązania ułatwiającego zawieranie umów w sieci” – przekonuje Zbigniew Kądzielski, dyrektor projektu C1. Na potwierdzenie swojego optymizmu co do jego powodzenia przytoczył dane z raportu #Gartner Group#. Według nich obroty tylko europejskiej gospodarki internetowej osiągną w 2004 roku poziom 1,2 biliona dolarów, a średni roczny wzrost wyniesie 87 proc. Na samym rynku Europy Środkowej, zgodnie z przewidywaniami GG, sprzedaż będzie wzrastać o 275 proc. rocznie.

Jednak nie każdy chętny będzie mógł zawierać transakcje dzięki platformie C1. „Nasza oferta będzie skierowana przede wszystkim do firm i przedsiębiorstw, które będą mogły zagwarantować odpowiedni wolumen transakcji” – powiedział Zbigniew Kądzielski. Do tego dochodzą odpowiednie możliwości dostarczenia zamówionego towaru. Na platformie będzie można nie tylko z krajowymi firmami. „Jeśli chodzi o płatności to liczymy na pomoc i doświadczenie BRE” – przyznał Zbigniew Kądzielski.

Zawrzeć transakcję będzie można na kilka sposobów. Oprócz tradycyjnych umów i aukcji, będą to np. aukcje odwrócone. Jako przykład tego typu aukcji Zbigniew Kądzielski podał te organizowane przez General Motors. Amerykański koncern przedstawia w Internecie zapotrzebowanie na określoną partię towaru (najczęściej podzespołów), a następnie czeka na odpowiedzi potencjalnych dostawców z całego świata. Może wybrać dzięki temu tę najtańszą (oczywiście przy zachowaniu wymaganych standardów). Taką samą możliwość uzyskają polscy producenci i dostawcy. „Z naszej strony już w tej chwili możemy zaoferować kontakty z naszymi odbiorcami i dostawcami”- powiedział Dariusz Dąbski.

„Nie chcemy być kojarzeni wyłącznie z Onetem. Tym bardziej, że Onet działał w mniej rentownym sektorze business to customer, zaś C1 będzie działał w B2B, gdzie zarobimy dużo więcej”– tłumaczył tempo prac nad C1 Dariusz Dąbski. W pesymistycznej wersji inwestycja w zakup licencji zwróci się po trzech latach.