Onet.pl: Nie obawiamy się Google

Tak, ale chodzi mi o polski odpowiednik światowego fenomenu, jakim stał się MySpace, a w Polsce najbliżej niego są takie serwisy jak Grono, czy Fotka, gdzie użytkownicy mają swoje profile.

ŁW: To jest nasza absolutnie świadoma decyzja. Mamy pewne priorytety. Mogliśmy albo zrobić Zumi, albo odpowiednik MySpace. Nie można robić wszystkiego. Także my mamy limitowane zasoby. Proszę jednak zauważyć, że w ciągu zaledwie paru ostatnich miesięcy uruchomiliśmy kilka naprawdę dużych i innowacyjnych projektów: Onetlajt (pierwszy w Polsce portal przystosowany do oglądania na telefonach komórkowych - serwis mobilny Onetu), OnetRebtel (usługa dla posiadaczy telefonów komórkowych umożliwiający rozmowy międzynarodowe w cenie lokalnych), Onet.eu (wersja portalu dla polonii brytyjskiej), Zumi.pl (pierwszy w Polsce lokalizator internetowy), a teraz Onet.Tv. To naprawdę duży wysiłek. Nie mniej od pewnego już czasu wprowadzamy elementy społecznościowe do naszych serwisów. Społeczność będzie powiązana, ale w inny sposób niż we wspomnianych wcześniej serwisach.

Może dlatego, że co innego robić to dziś, gdy jest konkurencja, a co innego kilka lat temu?

ŁW: Są serwisy a'la Netvibes, Pageflakes. Innymi słowy: jest moda na różne serwisy. Jeśli spytałbym kogokolwiek, z jakich serwisów korzysta na co dzień, to większość osób odpowie, że z kilku. Ja, prywatnie, nie wymienię więcej niż kilku serwisów. Po pracy korzystam z Onetu, TechCrunch, plus serwisy newsowe, jeśli chcę przeczytać coś więcej - tvn24.pl, gazeta.pl. Do czego zmierzam - tych serwisów nie jest dużo. Koniec końców, ludzie korzystają z ograniczonej ilości rzeczy. Jest bardzo wiele różnych obszarów, ale jest też mnóstwo serwisów, w których człowiek nie jest aktywny. Dla przykładu: LinkedIn - nie jestem tam aktywnym użytkownikiem; czasami kliknę, ale generalnie nie można powiedzieć, że z tego serwisu korzystam.

Rewolucja w e-muzyce

Słyszałem, że duże zmiany ma przechodzić sklep z muzyką OnetPlejer?

PW: Tak. Szykujemy drugą odsłonę i zupełną rewolucję na polskim rynku. Onet.pl był stymulatorem dla krajowego rynku, chociażby wytwórni płytowych, żeby zaczęły zmieniać swoje podejście do internetu. Jeszcze 3 lata temu "majorsi" byli negatywnie nastawieni do sieci, a teraz okazuje się, że dzięki niej łapią drugi oddech. Nagle okazuje się, że startując z takimi przedsięwzięciami jak Onet Teledyski (największa w Europie, bezpłatna strefa teledysków on-line), jest miejsce na wszystko - na muzykę o bardzo różnorodnym profilu. Sukces Ani Dąbrowskiej czy Justyny Steczkowskiej wynika po części z działań Onetu. Na szczęście są też firmy, które odchodzą od modelu restrykcyjnego, vide EMI, które zrezygnowało z zabezpieczeń DRM w iTunes. I to jest kierunek, w którym się będzie rozwijała muzyka. Na jesień szykujemy relaunch OnetPlejera i mogę zapewnić, że będzie w trendzie światowych przemian.

Bez DRMów?

PW: W trendzie światowym (śmiech).

Trendem jest też otwieranie się na zewnątrz, na zewnętrznych deweloperów. W USA dużo się mówi o tym, szczególnie w przypadku Facebook'a. Czy Onet będzie podążał tym nurtem. Polskie spółki internetowe są pod tym względem raczej zamknięte.

ŁW: Tak. Mamy takie plany.

Ale np. nie mogę umieścić na swojej stronie czy blogu filmów z Onet.tv, a Gazeta.pl dała użytkownikom swojego serwisu Wideo taką możliwość.

ŁW: Pracujemy także nad takimi możliwościami.

PW: Powstaje z prawdziwego zdarzenia narzędzie do obsługi wielu różnych aktywności internautów.

Coś w stylu Netvibes?

ŁW: Można powiedzieć, że pewne elementy tego rozwiązania. Dużo rzeczy, które widzę na polskim rynku to kopie w stylu copy & paste. My, jeżeli realizujemy jakiś projekt, to staramy się dodać także pewne innowacyjne, a przez to niepowtarzalne, czy np. lokalne rozwiązania. Netvibes jest ciekawy, ale ciężko powiedzieć, czy ludzie chcą produktu, który umożliwia aż taką personalizację.

Ale strony spersonalizowane były już dawno, pamiętam, że miała coś takiego Wirtualna Polska.

PW: Onet miał Mój.Onet. Może nie było tak źle z tym zainteresowaniem, ale to na pewno nie była funkcjonalność, która determinowała biznes.

A OnetLajt jest wśród tych priorytetów?

PW: Tak. I dodam, że do tej pory nie udało się stworzyć lepszego serwisu niż OnetLajt.

ŁW: To jest coś, co daje nową jakość i jest przemyślane. Operatorzy komórkowi powkładali 50 niepotrzebnych usług - to nie jest użyteczne. U nas od razu widać nagłówki, wiadomo w co kliknąć. Podam ciekawy przykład: ostatnio TVN rozgrywał mecz z politykami. W rozmowach z nimi okazywało się, że oni wszyscy korzystają z Lajta. Czy są z opozycji, czy z koalicji - wszyscy pytani o Onet mówią "Ten Lajt to jest to" i to nas niezmiernie cieszy.

Wróćmy kolejny raz do pytania - Co było największym błędem Onetu?

ŁW: Oczywiście, było ich kilka. Ale w Onecie wychodzimy z założenia, że tylko ten kto nic nie robi ich nie popełnia. A poza tym, często na błędach uczymy się więcej niż sukcesach. Przez to doświadczenie podejmuje się potem lepsze decyzje. Na szczęście nie mieliśmy jakiegoś wielkiego błędu, np. żebyśmy zbankrutowali (śmiech), ale tak poważnie to myślę, że największym błędem było to, że jeszcze nic nie zrobiliśmy na skalę światową, że nie myślimy po "angielsku". Na szczęście jesteśmy firmą, która na własnych błędach bardzo szybko się uczy...

Wywiad autoryzowany