Nowym operatorem może nie opłacić się wejście na polski rynek UMTS

O szansach nowych operatorów na polskim rynku telefonii komórkowej trzeciej generacji rozmawiamy z Michałem Marczakiem, analitykiem z Domu Inwestycyjnego BRE Banku.

Czy spółkom nieobecnym jeszcze na rynku w Polsce, opłaca się inwestować tu w UMTS?

Szczerze mówiąc, nie specjalnie. Uważam tak z kilku powodów. Po pierwsze, pięciu operatorów to trochę za dużo jak na ten rynek. Przy takiej konkurencji inwestycja może okazać się nieopłacalna z ekonomicznego punktu widzenia. Układ 3 plus 1 wydaje się być bardziej sensownym.

Następnie – kwestia roamingu wewnętrznego. Rozwiązanie lansowane przez resort łączności jest korzystne dla nowych graczy. Ale nadal nie wiadomo, czy działający operatorzy nie mają jakiegoś asa w rękawie, który może wszystko odwrócić. Nie wiadomo, czy za dwa lata nie okaże się, że roamingu nie można wprowadzić. W każdym razie, będzie to spore pole do popisu dla prawników. Poza tym, obecni operatorzy i tak mają lepszą pozycję – posiadają infrastrukturę, sporo klientów, wypromowane marki.

Jak Pan ocenia ruch Netii, która w ubiegłym tygodniu wycofała się z udziału w przetargu?

Początkowa koncepcja tworzenia konsorcjum z zagranicznymi telekomami była sensowna. Zwłaszcza, że Netia miałaby w nim mniejszościowy udział i nie poniosłaby zbyt wysokich kosztów. Rezygnacja może tymczasem świadczyć o tym, że inwestycja w UMTS faktycznie nie jest aż tak opłacalna, jak niektórzy sądzą. Może być jednak inne rozwiązanie – Netia po prostu nie potrafiła wynegocjować odpowiednich warunków.

Czego możemy spodziewać się w przyszłym roku, kiedy to zacznie działać Urząd Regulacji Telekomunikacji?

Powstanie takie urzędu jest potrzebne. Podobne URT działają przecież w większości krajów Europy. Tu jednak powstaje pytanie – czy ten urząd nie będzie kolejnym organem politycznym? Na razie trudno coś jednoznacznie powiedzieć. Nominacja Marka Zdrojewskiego na szefa URT to ruch polityczny. Ale być może w przyszłości okaże się, że była trafna? Tu można zadać następne pytanie – czy w ogóle była szansa stworzenia apolitycznego urzędu? Oby polityk ten okazał się fachowcem. Pozostaje tylko liczyć, że w podejmowaniu decyzji będzie uzależniony od układów politycznych w niewielkim stopniu.