Nosił wilk razy kilka

A sieci muszą ze sobą współpracować, aby abonent mógł wybierać między operatorami. Gdy koncesje już były, monopolista proponował takie stawki we wzajemnych rozliczeniach, które były nie do przyjęcia dla operatorów.

Próby porozumienia się w tej i kilku innych spornych kwestiach kończyły się niepowodzeniem. Sprawa trafiła w końcu do ministra łączności, który w drodze arbitrażu rozstrzygnął spory. Wszystko zmierzało do szczęśliwego końca i początku prawdziwej konkurencji.

Monopolista jednak wcale nie zamierzał dzielić się dochodowym rynkiem i wciąż blokował niezależnych operatorów. Polski rząd przymykał na to oczy, mając prawdopodobnie na uwadze bieżące interesy budżetu, czyli prywatyzację Telekomunikacji Polskiej.

Na nic się zdały zapowiedzi Netii i NOM-u.

Po arbitrażu ministra operatorzy twierdzili, że rozpoczną działalność w marcu lub kwietniu. Zniecierpliwiona tym faktem Netia w kwietniu zwróciła się do prezesa Urzędu Regulacji Telekomunikacji o zwrot 24 mln euro za licencję na świadczenie telefonicznych usług międzymiastowych. Według operatora opóźnienia obniżyły wartość koncesji m.in. ze względu na utratę przychodów. Netia twierdziła również, że w tej chwili nie opłaca się już mieć koncesji, gdyż od 1 stycznia 2002 r., gdy rynek międzymiastowy zostanie zliberalizowany, i tak już nie będą potrzebne.

Nowe firmy będą mogły świadczyć usługi płacąc jedynie symboliczną kwotę za odpowiednie zezwolenie. "Jeżeli rząd nie zareaguje na postawę monopolisty wobec konkurentów, wybuchnie skandal i to nie tylko w Polsce, ale na arenie międzynarodowej" - przepowiadał reprezentant jednego z operatorów. I nie pomylił się.

Wkrótce swoje niezadowolenie z postawy polskiego rządu i Telekomunikacji Polskiej pokazała Unia, grożąc rozpoczęciem negocjacji w dziedzinie telekomunikacji od początku.

Rząd polski, chcąc tego uniknąć, obiecał Komisji Europejskiej, że w najbliższych tygodniach resort łączności opracuje rozporządzenie, które usunie wszelkie bariery stawiane przez TP SA i konkurencja na rynku telefonicznych rozmów międzymiastowych będzie mogła pojawić się w lipcu tego roku. Ale czy operatorzy, którzy już blisko rok czekają na możliwość konkurowania z Telekomunikacją Polską, nie zechcą jednak odebrać zapłaconych pieniędzy za koncesje i rozpocząć działalności od przyszłego roku, gdy te nie będą już wymagane?

"Czekamy na odpowiedź ministerstwa w sprawie zwrotu opłaty

za koncesję i chcemy rozpocząć działalność" - twierdzi J. Ciesielska.

Dodała jednak, że jeżeli zaproponowane w przyszłości zasady rozliczeń z TP SA wciąż będą krzywdzące dla operatorów prywatnych, to termin rozpoczęcia działań konkurencji może się ponownie przesunąć. A wtedy obietnice polskiego rządu wobec Brukseli staną się bez pokrycia.