Margaryna, jogurt, Kwaśniewski

Największy nacisk na kampanię w Internecie położyli kandydaci kreujący swój wizerunek jako ludzi nowoczesnych, rozumiejących potrzeby przedsiębiorców i dostrzegających konieczność wejścia Polski do Unii Europejskiej.

Największy nacisk na kampanię w Internecie położyli kandydaci kreujący swój wizerunek jako ludzi nowoczesnych, rozumiejących potrzeby przedsiębiorców i dostrzegających konieczność wejścia Polski do Unii Europejskiej.

Internet stał się medium reklamowym, w którym można zaprezentować wszelkiego rodzaju produkty - mydło, proszek do prania, sok, a także... osobę polityka i jego poglądy. Ale dopiero podczas ostatnich wyborów prezydenckich kandydaci mieli lekcję tego, jak wykorzystać Sieć w kampanii.

Nasi politycy wiedzą, że Internet jest użytecznym narzędziem walki politycznej. Niemniej nadal jeszcze większość z nich nie traktuje Sieci jako miejsca, w którym warto inwestować w reklamę. Nie dociera do nich fakt, że Sieć, jeśli jeszcze nie jest, to już za chwilę stanie się medium równie masowym jak radio, telewizja czy billboardy.

I dużo tańszym, pod warunkiem że w grę będą wchodzić umowy barterowe bądź zainwestowanie własnych funduszy. Przykładowo, reklamy i banery wyborcze Andrzeja Olechowskiego w Sieci kosztowały 5200 zł. Do tego należy doliczyć ok. 7 tys. zł za podłączenie do Internetu i opłaty abonamentowe. "Kampania wyborcza w telewizji kosztowała ponad 100 razy więcej" - twierdzi Michał Matuszewski ze sztabu wyborczego Andrzeja Olechowskiego.

Chociaż? Jak podał Michał Matuszewski, odpowiedzialny za kampanię internetową Andrzeja Olechowskiego, jego budżet na kampanię prezydencką w Sieci wynosił ok. 12 tys. zł. Według szacunków AGB Polska - sztaby nie ujawniły bowiem jeszcze kwot wydanych na kampanię - Andrzej Olechowski za 30 minut reklamy w telewizji Polsat zapłacił ok. 1,838 mln zł. Twierdzi on, że gdy zapoznał się z wyborczymi cennikami administratorów głównych portali, omal nie padł z wrażenia. "Wyglądało to tak, jakby faceci od Internetu uznali, że wybory są okazją do zbicia fortuny na politykach" - opowiada. Tak więc o banerach na portalach Onet.pl czy Interia.pl wiele sztabów nie śmiało nawet marzyć, zwłaszcza że nakłady finansowe sztabu większości kandydatów na działania internetowe były symboliczne. Zwykle ograniczały się do rejestracji domeny i opłacenia webmastera.