Koszmar giełdowego lata

Nie bez znaczenia dla powstrzymania dramatycznych spadków w USA była zapewne kontynuacja serii obniżek stóp procentowych przez prezesa banku centralnego FED Alana Greenspana. Obniżkę stóp sprezentowała inwestorom na przełomie czerwca i lipca również nasza Rada Polityki Pieniężnej. Jej skala była wprawdzie miłą niespodzianką (stopy spadły aż o 1,5 pkt. proc.), ale pozytywna reakcja giełdy na tę wieść nie trwała długo. Inwestorzy szybko doszli do wniosku, że aby rozruszać kulejącą gospodarkę, konieczna jest znacznie większa obniżka albo nawet ich cykl.

Pierwsza dekada lipca przyniosła oczekiwane od dawna przez inwestorów gwałtowne osłabienie złotego, który w ciągu zaledwie kilku dni stracił prawie 7% w stosunku do dolara. Był to efekt konieczności nowelizowania pękającego w szwach budżetu. Tym samym polskie akcje stały się relatywnie tańsze dla inwestorów zagranicznych, ale z drugiej strony zagranica nie lubi zbyt niestabilnych krajów i walut. Gracze doszli więc do wniosku, że zbyt gwałtowny spadek wartości złotego może zmniejszyć zaufanie inwestorów zagranicznych do naszego rynku. I zaczęli znowu sprzedawać akcje. Potem zaczął się czas ogłaszania przez spółki wyników finansowych za drugi kwartał i zarazem za całe pierwsze półrocze. Raporty nie pokazały wyraźnej poprawy w branży informatycznej, choć przynajmniej przestała się ona staczać w otchłań recesji. Wszystkie duże firmy IT po pierwszym półroczu są na plusie. Wśród największych integratorów sieci informatycznych najlepsze wyniki zaprezentował ComputerLand, który od kilku kwartałów zwiększa przychody i zyski. Jednak Softbank i Prokom tylko minimalnie utrzymują się nad kreską. W dalszym ciągu spadają przychody największego producenta pecetów - Optimusa. Mimo to minimalnie wyszedł on nad kreskę, co jest w głównej mierze zasługą sprzedaży nieruchomości.

Pod koniec lipca ceny niektórych akcji osiągnęły poziom najniższy od 4, 5 lat, zaś najważniejsze indeksy przebiły swe trzyletnie dołki. Czy to koniec bessy? Niestety, na to, by go ogłosić, jest zdecydowanie za wcześnie. Na początku sierpnia ceny i indeksy znów zaczęły się osuwać w stronę ustanowionego pod koniec lipca trzyletniego minimum...

A teraz słów kilka o poszczególnych spółkach. Do najbardziej poszkodowanych letnią bessą należą papiery TP SA. Straciły one na wartości ponad jedną czwartą, spadając do poziomu najniższego w historii swoich notowań. Przyczyna to krach rozmów Ministerstwa Skarbu z France Telecom na temat zwiększenia udziału Francuzów w polskiej spółce o 10%.

FT nie zdecydował się zapłacić za należące do ministerstwa papiery po 40 zł, czego domagała się Aldona Kamela-Sowińska. Nie wiadomo, co ministerstwo zrobi z posiadanymi akcjami TP SA. Jednym z najważniejszych wydarzeń tego lata dla giełdowego sektora technologicznego miał być giełdowy debiut akcji Areny.pl, trzeciego portalu, który postanowił znaleźć się na giełdzie. Jednak nieoczekiwanie emisja zakończyła się wielką klapą. Stało się tak dlatego że ze współpracy z Areną nagle wycofała się firma Tel-Energo, której sieć światłowodowa miała zagwarantować portalowi możliwość czerpania dochodów z usług ISP. Wskutek zamieszania z Tel-Energo część inwestorów zrezygnowała z zakupu akcji i marzenia Areny o giełdzie odeszły w siną dal.

Hitem sezonu były też wydarzenia wokół Elektrimu. Spółka wreszcie wybrała na swego inwestora strategicznego w telekomunikacji francuskie Vivendi. Wybór Vivendi na partnera strategicznego nie uspokoił sytuacji Elektrimu na giełdzie, do końca lipca bowiem nie została podpisana ostateczna umowa inwestycyjna. Jednak bez wątpienia największym przegranym giełdowego lata była Netia. Po tym, jak spółka podała fatalne wyniki finansowe za pierwsze półrocze, trzy renomowane agencje ratingowe zapowiedziały obniżenie jej oceny wiarygodności kredytowej, a działający w imieniu inwestorów zagranicznych Bank of New York sprzedał duży pakiet akcji, kurs Netii na warszawskim parkiecie się załamał. W ciągu kilku tygodni dramatycznej wyprzedaży akcje straciły na wartości ponad 60%, kończąc lipiec na poziomie najniższym w historii. Nie wiadomo, czy firma znajdzie pieniądze na dalsze inwestycje. Straty w ub.r. przekroczyły 500 mln zł, a zadłużenie ma wartość prawie 4 mld zł. Przez najbliższych pięć lat odsetki od astronomicznego długu będą kosztowały spółkę średnio po 100 mln USD rocznie, zaś w 2007 r. - aż 600 mln USD. Na rynku pojawiły się nawet plotki o szykowanym przez zarząd Netii wniosku o upadłość. Giełdowe lato była dla inwestorów tak koszmarne, że aż trudno uwierzyć, by jesień mogła być jeszcze gorsza. Ale stare porzekadło mówi "zawsze może być gorzej" i wyjątkowo dobrze pasuje do sytuacji na giełdzie w ostatnich miesiącach.