Internet wciąż na fali

Online pnie się w górę

W zglobalizowanym systemie naczyń połączonych od każdego z tych rozhuśtanych rynków (giełda, finansowy, IT, usługi) uzależniona jest branża reklamowa, która na koniec dnia podlicza zyski lub straty. Wygląda na to, że mimo niesprzyjającego klimatu, jak zaznaczył w swoich prognozach ZenithOptimedia, internet będzie zwiększał swój udział w reklamowym torcie. Pierwotna globalna prognoza wzrostu rynku reklamy o 6,6 procent została zredukowana do 4,3 proc. w tym roku. Budżety internetowe jako jedyne nie odczują ograniczenia wydatków. Co ważne, udział internetu w całym reklamowym torcie będzie rósł i chociaż trudno dopatrywać się tu jakichś tendencji, to prognoza dotycząca udziału reklamy online w roku 2010, wzrosła w ostatnich miesiącach z 13,6 do 13,8 procent.

ZenithOptimedia dokonał korekty globalnych wydatków na reklamę w Sieci w tym roku, z zakładanych 52,2 mld dolarów do kwoty 51,1 mld. W przyszłym roku wartość ta ma wzrosnąć do 61,7 mld (64,1 mld) i do 75,8 mld (78,2 mld)w 2010. Po tym jak ZenithOptimedia ogłosił swoje wyniki, kolejne instytucje zrewidowały swoje prognozy. Przekaz jest następujący: reklama online nie będzie rosła tak szybko jak się zakładało przez co najmniej 15 następnych miesięcy.

Analitycy podkreślają, że w czasach kryzysu, gdy oglądany jest każdy wydawany dolar, internet ma tę przewagę na mediami tradycyjnymi, że umożliwia mierzenie wydatków i dokładne śledzenie skutków. Stąd wzrost odczuje przede wszystkim reklama wyszukiwarkowa. Spośród sektora starych mediów, największe spadki odczują gazety i tendencja ta utrzyma się jeszcze w 2009 r.

Na samym rynku amerykańskim przychody reklamowe w pierwszej połowie tego roku wzrosły w porównaniu do analogicznego okresu 2007 r. o 15,2 proc. i wyniosły 11,5 mld USD. Mimo tendencji rosnącej problemy z reklamą internetową dotykają branży wydawniczej, która w Sieci szukała źródeł dodatkowych przychodów. Przez szereg lat online był źródłem stałego wzrostu, ale w tym roku i tu notuje się - na razie niewielkie - spadki.

Warto zrobić małą dygresję i spojrzeć na aktualne dane napływające z brytyjskiego rynku reklamowego. Widać, że w ciągu ostatnich 3 miesięcy branża reklamowa znalazła się w najgorszej od 9 lat sytuacji. Chociaż 12 proc. firm zapowiada wzrost wydatków na reklamę, to jednocześnie 35 proc. zapowiada cięcia budżetów w 3 kwartale.

Według danych z angielskiego IAB oraz PricewaterhouseCoopers rynek online trzyma się dobrze, a wydatki wzrosły o 21 proc. porównując pierwsze połowy tego i minionego roku. Sumarycznie wydatki w pierwszej połowie osiągnęły 3 milardy dolarów, co daje 19 proc. całego tortu reklamowego. Jednak cały rynek reklamy w porównaniu do pierwszej połówki 2007 r. skurczył się o 0,7 proc. (a bez uwzględnienia wzrostów z internetu, aż 4,7 proc.) Guy Phillipson, szef brytysjkiego IAB powiedział, że chociaż internet nie jest uodporniony na kryzys w gospodarce, to podczas, gdy pozostałe sektory reklamowe notują spadki, reklama online rośnie i jest oparciem dla całego rynku.

Wojna nerwów

W szybkim badaniu na swoje stronie internetowej Cnet.com, jeden z największych serwisów branżowych zadał start-upom pytanie, w jakim są nastroju i czy udziela im się klimat paniki? Odpowiedzi tonizują, ogólny histeryczny ton. Zaledwie 33 proc. z ponad pół tysiąca osób obawia się o stan swoich biznesów. Pozostali wierzą w to co robią i mają nadzieję, że są na właściwej drodze.

Jak pisze autor Rafe Needleman, prowadzenie start-upu zawsze było ryzykownym interesem, nawet w okresie prosperity. Jednak zdrowa dawka strachu jest dobrym bodźcem do działania i jak widać, zdanie to podziela większość internetowych przedsiębiorców.

To chyba tylko dobrze świadczy o ludziach, którzy stanowiąc awangardę e-biznesu wierzą w przyszłość dobrze prowadzonych internetowych biznesów, nawet w tak burzliwym okresie. Jeff Bezos powiedział wiosną w wywiadzie dla BusinessWeeka, że oszczędność napędza innowacje. Pozostaje wierzyć twórcy sukcesu Amazon.com (który przetrwał kryzys po roku 2000) i że mniej znaczy więcej.