Internet pod nadzorem

Bogdan Markiewicz z Polskiej Telefonii Cyfrowej mówi natomiast, że w firmie dostęp do Internetu jest powszechny. Niemniej pracownicy otrzymują go według specjalnej procedury. Aktywność internetowa jest monitorowana, o czym pracownicy są informowani. Zbyt częste przeglądanie stron o "niewłaściwej treści" powoduje upomnienie ze strony administratora, a w przypadku powtarzania się tej sytuacji

- zablokowanie dostępu do Sieci.

Podobne rozwiązanie stosuje się w Banku Pekao, chociaż tam dostęp do Internetu ma tylko około 20% zatrudnionych. Do tej pory nie stosowano tam żadnych sformalizowanych wewnętrznych regulacji, ale jak powiedział rzecznik banku Sebastian Łuczak, planuje się ich wprowadzenie. Najprawdopodobniej przyjmą one formę stosownych oświadczeń osób otrzymujących dostęp do Internetu.

Obie firmy uważają, że karygodne jest używanie Internetu poza rozsądnymi granicami, nie upierając się przy całkowitym zakazie korzystania z Sieci do celów prywatnych.

Rozwiązania stosowane w Citibanku Polska są podobne do wyżej opisanych. Podobne jest także podejście kadry menedżerskiej do kwestii wykorzystywania Internetu przez pracowników: w rozsądnych granicach jest to tolerowane. Jak powiedział Lech Zdziech, dyrektor działu informatyki, dostęp do Internetu ma około 70% pracowników, ale nie jest on bezpośredni. Sieć poza tym jest monitorowana.

Wewnętrzny regulamin banku zobowiązuje zatrudniane osoby do wykorzystywania infrastruktury bankowej tylko do celów służbowych. Zdarzyło się kilka przypadków złamania tej zasady przy używaniu Internetu zakończone zwolnieniami. Podobne zdarzenia miało miejsce u jednego z zachodnich producentów elektroniki w naszym kraju.

Zwolnił on kilkuosobową grupę pracowników właśnie za pozasłużbowe wykorzystywanie dostępu do Internetu. Regulacje prawne nie stoją w sprzeczności z tak drastycznym rozwiązywaniem sprawy. Jeżeli wewnętrzne regulacje pracodawców limitują użycie Internetu, to ich naruszenie może stanowić powód do zwykłego rozwiązania umowy o pracę lub nawet dyscyplinarnego zwolnienia.

Grzegorz Rybicki, prawnik z kancelarii Rybicki, Durka, Wąsowski zajmującej się sprawami pracowniczymi, mówi że podstawą do zwolnienia dyscyplinarnego jest "ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych". Jako takie może być potraktowane przez sąd nadużywanie Internetu w miejscu pracy. Oczywiście sędzia może swobodnie interpretować przedstawiany mu materiał dowodowy i jego wagę. Z punktu widzenia interesów pracodawcy pożądane byłoby jak najbardziej precyzyjne sformułowanie w regulaminie wewnętrznym obowiązków pracownika. Tylko w takim przypadku będzie można mówić stanowczo o jego naruszeniu. "Czy trzyminutowe odwiedzenie jakiejś strony stanowi ciężkie naruszenie obowiązków?" - pyta Grzegorz Rybicki. Wedle pracodawcy być może tak, ale sąd nie musi przychylić się do jego opinii. Rybicki mówi, że w swojej praktyce nie spotkał się ze sprawami dotyczącymi nadużywania Internetu. Zna natomiast przypadki sporów pracodawca - pracownik na tle nadużywania telefonów służbowych. Chociażby głośna sprawa telefonistek z Akademii Medycznej w Gdańsku, które podczas dyżurów dzwoniły na numery konkursów audio tele. Akademia straciła 640 tysięcy złotych. Kwestie te wydają się w pewnej mierze analogiczne.

Niestety, nie wiadomo jakie przepisy kodeksu pracy zastosowano w przypadku wspomnianych zwolnień, jak sformułowane były akty wypowiedzenia i czy sprawy trafiły do sądu.