Internet pod nadzorem

Okazuje się więc, że w USA blisko 60% pracowników, jak podaje Saratoga Institute of Human Resources, przyznaje się do korzystania z Sieci w godzinach pracy, aby załatwić sprawy prywatne. W Kanadzie aż 78 % używa Internetu w godzinach pracy w celach rozrywkowych - według sondażu przeprowadzonego przez Angus Reid. Tylko niespełna 10% pracowników mających w miejscu pracy dostęp do Sieci nigdy nie wykorzystywało jej w celach prywatnych (Vault.com). Oblicza się, że firmę zatrudniającą 1000 pracowników (każdy mający dostęp do Internetu), godzina pozazawodowej aktywności w Sieci każdego dnia kosztuje 35 mln dolarów w skali roku. Nic dziwnego, że 82% pracodawców uważa, że korzystanie z Internetu w ich firmach powinno być monitorowane. Tak przynajmniej wynika z sondażu firmy badawczej Dataquest. Powstają wyspecjalizowane firmy konsultingowe zajmujące się tą dziedziną i producenci specjalistycznego oprogramowania, jak Websense, które umożliwia nadzór nad ruchem w Internecie i blokadę dostępu do witryn o niepożądanej tematyce.

Stowarzyszenie American Management Association przeprowadziło cykl badań na temat nadużywania Internetu w pracy i doradza obecnie swoim członkom jak z technicznego, prawnego i psychologicznego punktu widzenia rozwiązywać tego typu problemy.

Z badań Center of Internet Studies wynika, że 82% amerykańskich firm stworzyło wewnętrzne regulacje dotyczące korzystania z Internetu. Jednak sami pracownicy, a także organizacje broniące ich praw przypominają, że dzień pracy coraz bardziej się wydłuża. Dla Amerykanów jest oczywiste, że wiele spraw załatwiają oni za pośrednictwem Internetu. Pracownicy skarżą się także, że menadżerowie nie przykładają takiej samej miarki do siebie.

W Europie kwestia ta jest bardziej skomplikowana. W tym roku głośna była sprawa brytyjskiego operatora telefonii komórkowej Orange, który zwolnił 45 pracowników działu obsługi klienta za wykorzystywanie firmowej sieci do ściągania i rozsyłania pornografii. Co ciekawe, w tym przypadku prawnicy firmy powoływali się przede wszystkim na złamanie wewnętrznego kodeksu, który zabrania przesyłania pracownikom materiałów o niepożądanej treści (obraźliwej, pornograficznej, faszystowskiej itp.). Financial Times pisze, że brytyjskie sądy pracy pełne są odwołań zwalnianych za rzekome nadużywanie Internetu.

Tymczasem w Polsce firmy raczej nie przyznają się do kontroli wykorzystywania Internetu w celach nie związanych z pracą. Według przedstawicieli PZU w tej instytucji zjawisko to nie istnieje. Sposób wykorzystania dostępu do Internetu pozostawia się rozsądkowi i wyczuciu pracowników.