Internet jest przyszłością Agory

Powróćmy do pytania o możliwości wykorzystania doświadczenia z pracy w NYTimes.com.

Na pewno poznałem tam wspaniałych ludzi, którzy tworzą internet, zanim jeszcze ktokolwiek zaczął się tym medium interesować. Poznałem Martina Nisenholtza, który jest od lat szefem New York Times Digital. To jedna z pierwszych osób, które zaczęły pracować nad telewizją interaktywną. Martin był osobą, która i jako wykładowca na New York University i jako wizjoner pracował nad takimi projektami. Dokładnie rozumiał, jaki jest ich potencjał w czasie. To dzięki niemu też NYTimes od samego początku miał obowiązkową rejestrację użytkowników.

A czy Agora myśli o telewizji internetowej? W tej dziedzinie jest wyraźnie zapóźniona w stosunku do innych portali.

Chętnie porozmawiam o tym na jesieni. To element naszej ścieżki na najbliższą przyszłość. Mogę tylko powiedzieć, że ważnym pytaniem jest dla nas, jak wprowadzić kontent wideo i jak go dystrybuować.

Drugą ważną osobą jest Scott Meyer, General Manager NYTimes.com do 2002 roku, od którego nauczyłem się strategicznego podejścia w biznesie internetowym. Teraz jest CEO About.com, które jest jednym z ciekawszych przedsięwzięć, bo to prekursor blogowania. Na About.com nie było wolnego blogowania, bo wpisom towarzyszyła kontrola jakości, ale pomysł był ten sam: oddawało się niezależnym ekspertom z danej kategorii strony do dyspozycji, a oni zobowiązywali się, że zrobią najlepszy serwis na dany temat. Obecnie ekspertów jest kilka tysięcy, a About.com jest w pierwszej dziesiątce stron należących do wydawców w Stanach Zjednoczonych.

Trzecia ważna osoba to Craig Kalder, dziś szef marketingu TheStreet.com, genialny wizjoner marketigowy. On przebudował całą wizję NYTimes Digital. NYT był w 1999 roku postrzegany jako zapóźniony imitator innych, a w 2002 roku byliśmy już postrzegani jako źródło innowacji.

I pewnie jako nadzieja dla innych po pęknięciu bańki...

Tak. Cała koncepcja marketingu behawioralnego powstawała właśnie w NYT (NYTD posiada patent, który jest udostępniony pro bono dla wszystkich graczy na rynku). Siedzieliśmy z Craigiem i obmyślaliśmy, jak to zrobić i jak sprzedać "piarowo". Na bazie tego pomysłu powstały dwie firmy: Tacoda i Revenue Science, dziś liderzy tego typu rozwiązań na świecie. To między innymi dzięki targetowaniu behawioralnemu udało się zwrócić uwagę reklamodawców na internet jako bardzo efektywne medium reklamowe. Ta koncepcja sprawiła, że NYT w ciągu czterech lat od 2000 roku, zmienił się z zapóźnionego w innowacyjnego wydawcę.

Wątek spóźnionego wejścia na rynek jest ciekawy w kontekście projektu AxelSpringer Polska, który przygotowuje Dziennik.pl. Najpierw chciałam jednak spytać o odejścia pracowników portalu Agory do konkurencji.

Nie wiem, czy nasi pracownicy odchodzą akurat do projektu AxelSpringer.

Na pewno dyrektor marketingu. Co chce Pan zrobić, by zatrzymać ludzi?.

To temat na kolejne spotkanie. Teraz muszę pewne rzeczy poukładać, nowe obowiązki przejąłem kilka tygodni temu. Wolałbym też, żeby komunikat poszedł najpierw do zespołu, a potem do mediów. Na jesieni te sprawy będą już jasne.

Też dlatego, że do jesieni zadebiutuje Dziennik.pl.

Pewnie tak. Dziennik na pewno stawia sobie nas za wzór.

Czy nie jest za późno dla Dziennika na wejście do internetu, gdy mamy już kilka silnych portali?

Myślę, że nie. W przypadku internetu sprawdza się powiedzenie, że lepiej późno niż wcale. Bardzo się zresztą cieszę, bo konkurencja zawsze rozszerza horyzonty pomysłów. Nie obawiam się. Skoro konkurujemy w papierze, dlaczego nie mielibyśmy konkurować w internecie? Konkurencja z Axel Springer w papierze sprawiła, że staliśmy się bardziej pomysłowi. Myślę, że to samo stanie się w internecie.

Profesor Christensen obmyślił i opisał cały koncept w książce "The Innovator's Dilemma". Gazety od samego początku nie wiedziały, jak ustosunkować się do internetu i są na granicy przegapienia pewnej szansy. Model biznesowy gazet zmienia się fundamentalnie. Polska jest o tyle w dobrej sytuacji, że fale dopływają do nas po dwóch czy trzech latach i mamy ten komfort, że obserwujemy to, co się dzieje na przykład w Stanach Zjednoczonych czy w Wielkiej Brytanii. Tam gazety przeszły proces fundamentalnego namysłu nad tym, jak funkcjonować i w jakiej są relacji do internetu.

Pozycja Gazety w wynikach Megapanelu nie jest zbyt mocna w porównaniu do innych portali. Z liczbą 4 mln 800 tys. użytkowników jest za Onetem, Wirtualną Polską, Interią i o2.pl. Czy Agora będzie chciała zmienić tę pozycję czy też zachować?

Wolałbym nie mówić tylko o pozycji Gazeta.pl, ale o całym przedsięwzięciu internetowym Agory. Naszym celem jest, by nasz udział - zarówno w torcie reklamowym i czytelniczo-użytkowym - zwiększyć. Mamy na to duże szanse chociażby dlatego, że potencjał mamy dużo większy niż do tej pory potrafiliśmy wykorzystać.

Wyczuwam, że krytycznie ocenia Pan działanie poprzednika, Jana Jaworowskiego.

Mogę powiedzieć filozoficznie, że gdybym był na jego miejscu, to nie wiem, czy udałoby mi się zrobić cokolwiek lepiej. Pewnie zrobiłbym dokładnie to samo. Poprzednia strategia nie tylko związana była zresztą z osobą szefa, ale też z całą sytuacją.

Słyszałam, że wniósł Pan do Agory bardzo amerykański styl zarządzania.

Pewnie tak. Wyjechałem z Polski gdy miałem 18 lat i całe moje życie zawodowe i studia związane są ze Stanami Zjednoczonymi.

A to Pana zdaniem obelga czy pochwała być "amerykańskim"?

To ciekawe. Myślę, że jestem mniej amerykański niż byłem. To było szokujące doświadczenie i dla mnie i dla osób, z którymi się spotykałem po powrocie we wrześniu 2004 roku.