Homo interneticus

Na rogu ulic, przy miejskiej kolejce, Biz-Dev znowu szybkim ruchem odsłania mankiety i sprawdza czas na zegarku firmy Spoon. O 8.30 ma spotkanie z ludźmi z Wesleyan w Tribece na temat bezprzewodowej transmisji danych. To mogłaby być jego następna fucha. Oczywiście, gdyby mieli kasę i tyle rozumu, by mu pozwolili poprowadzić cały interes. W końcu Biz-Dev po tych 6 latach ma dosyć.

On sam udziela porad, a do domu przynosi gołą pensję. A przecież musi zapłacić za garnitury i marzy o kupnie domu w dzielnicy South Orange. A pieniędzy wciąż mało. Pod koniec roku będą redukować zatrudnienie w jego firmie o 10%. Wiecie co? Czas się ruszyć w nowe miejsce.

PR Laleczka

Homo interneticus

"Spójrz na ten telefon, kotku. Tym telefonem mogę ci załatwić cenę, której szukasz. Więc bądź bardzo, bardzo grzeczny i więcej już mnie nie zapraszaj".

Specjalistka od public relations wita gości w drzwiach przestronnego holu w centrum San Francisco. W slangu yetties jej podobne nazywa się "laleczkami public relations". Nie przeszkadza to nowej kaście kapitalistów zatrudniać dziewczyny od marketingu na stałe, co kobietom public relations wydaje się bardzo zabawne.

PR Laleczka lubi nosić dopasowane ciemne żakiety z denimu, a pod spód zakłada kolorowe dopasowane topy, które ledwo tuszują obrys biustu. Spodnie Marc Jacobs lekko przykrywają wysokie obcasy butów firmy Gucci, które PR Laleczka zakupiła w Internecie jednego popołudnia w zeszłym tygodniu, kiedy musiała się pozbyć stresu.

PR Laleczka potrząsa od czasu do czasu burzą blond włosów, gdy wita każdego gościa wymieniając jego imię i nazwisko (zna około 80% zaproszonych gości) w dokładnie ten sam sposób jak to robią kokieteryjni politycy. Każdego, kto jest jej ledwo rozpoznawalnym znajomym, obdarza ciepłym, przyjacielskim uściskiem.

Później tego wieczoru podejdzie do każdego z gości, którego musi przekabacić, i poda drinka, porcję sushi albo dodatkową torbę z upominkiem i w końcu, jakby przypadkowo i od niechcenia, wyłudzi od niego to, co jest jej potrzebne. A potrzebuje obietnicy. Obietnicy rozumianej jako przysługa-za-przysługę, przy czym w rezultacie to zawsze PR Laleczka robi swojemu rozmówcy przysługę, a nie na odwrót. Tak postąpi około 16 razy w ciągu jednego przyjęcia, by osiągnąć rezultaty i maleńkie, i gigantyczne. To wyczerpująca praca. Buty zaczynają jej na dobre dokuczać gdzieś po półtorej godzinie. Ale w końcu to jej praca i bardzo ją lubi.

PR Laleczka nie ma czasu na chłopaka, a poza tym byłby on zbyt dużym obciążeniem. Posiadanie narzeczonego prowadzi do małżeństwa, a obrączka na jej palcu pozbawiłaby ją tak ważnej strategii w jej zawodzie, czyli kogo zostawić na ostatniego drinka. PR Laleczka uwielbia swoją pracę i jak twierdzi: "O wiele łatwiej jest odnieść sukces, kiedy ludzie myślą, że jesteś głupia, łatwa i chętna".