Google ukryje dane użytkowników

Firma Google zamierza utajnić dane o internautach, którzy szukali w Sieci informacji za pomocą jej wyszukiwarki - wprowadzenie takiej zasady przewiduje nowa polityka firmy, przedstawiona w środę. Utajnienie to nastąpi jednak dopiero w 18 - 24 miesięcy po przeprowadzeniu owego wyszukania.

Obecnie firma przechowuje bezterminowo dane o wszystkich wyszukiwaniach - Google jest więc w każdej chwili w stanie określić np. adres IP komputera, z którego zadano wyszukiwarce dane zapytanie (nawet, jeśli nastąpiło to kilka lat temu). Nowa polityka firmy - której wdrażanie zacznie się w przyszłym roku - przewiduje, że dane takie będą przechowywane najwyżej przez 24 miesiące (a w większości przypadków - nie dłużej niż przez półtora roku).

Przedstawiciele firmy tłumaczą, iż decyzję taką podjęto w wyniku zastrzeżeń zgłaszanych przez organizacje zajmujące się ochroną prywatności internautów. Organizacje te krytykują przechowywanie przez wyszukiwarki danych o internautach - m.in. dlatego, iż informacje takie mogą wpaść w ręce przestępców.

Zasady, które chce teraz wdrożyć Google, przewidują m.in. iż po 18-24 miesiącach od przeprowadzenia danego wyszukania dane o tym, czego użytkownik szukał w Internecie będą anonimizowane - tzn. firma będzie je wciąż przechowywać, ale w takiej postaci, by niemożliwe było powiązanie informacji o wyszukiwaniu z konkretnym użytkownikiem czy adresem IP. Przedstawiciele Google tłumaczą, iż nie mogą tych informacji po prostu skasować, ponieważ wszelkie dane statystyczne są im potrzebne do rozbudowywania i udoskonalania swoich usług. Jedynym wyjątkiem od opisanych powyżej zasad może być sytuacja, w której ustawodawca zobowiąże firmę do dłuższego przechowywania danych o wyszukiwaniach.

Nowe zasady postępowania z danymi użytkowników mają dotyczyć nie tylko wyszukiwarki Google, ale także innych usług tej firmy - czyli m.in. serwisów Gmail, Google Calendar, Google Maps czy Google Docs.

Warto przypomnieć, iż nieprzemyślane postępowania z informacjami o użytkownikach wyszukiwarki doprowadziło w ubiegłym roku do skandalu w USA. Wybuchł on, gdy koncern AOL udostępnił w Sieci zapytania (ok. 20 mln) wpisywane przez internautów do jego wyszukiwarki internetowej. Firma próbowała co prawda utajnić informacje o tym, kto wpisywał dane zapytanie, jednak nie udało jej się to. W Internecie szybko pojawiły się strony, na których można było znaleźć nazwiska konkretnych osób oraz wpisywane przez nich do wyszukiwarki frazy (np. "Ile lat mogę dostać za zabicie żony"). AOL oskarżony został o drastyczne naruszenie prywatności swoich klientów - w wyniku skandalu pracę stracił m.in. szef działu technologicznego koncernu.