Google oficjalnie przeprasza za przechwytywanie danych
-
- IDG News Service,
-
- Antoni Steliński,
- 15.12.2010, godz. 09:42
Koncern Google wystosował formalne przeprosiny za nielegalne gromadzenie danych z sieci WiFi prywatnych użytkowników. Trudno jednak oczekiwać, by działanie to usatysfakcjonowało wszystkich krytyków koncernu - choćby dlatego, że przeprosiny skierowano do... Nowozelandczyków (a dane gromadzone były na całym świecie). Wcześniej Google przeprosił wszystkich poszkodowanych w mniej oficjalny sposób - wpisem na firmowym blogu.

Zobacz też:
- Street View w Polsce - Google "na tapecie" GIODO
- Google uwalnia dane
- Chroń prywatność przed Google
- Google wrogiem prywatności?
- UE: dane z wyszukiwarek mają być kasowane
- Google wszechwiedzący
- Wścibski Google
- Dashboard, czyli co powiedzieliśmy o sobie Google'owi
- Rozszerzenie do Firefoksa, które chroni przed wścibskim Google
Przedstawiciele koncernu - w tym sam Sergiey Brin - od razu przyznali, że było to poważnie niedopatrzenie i że sytuacja taka nigdy nie powinna mieć miejsca. Ale koncern bardzo długo za swoje działania nie przepraszał - Eric Schmidt, CEO Google, oświadczył wręcz swego czasu, że nie ma kogo przepraszać, bo nikt nie został poszkodowany ("Kto ucierpiał w wyniku naszych działań? Wskażcie mi taką osobę" - mówił Schmidt).
Przeprosiny się w końcu pojawiły - kilka tygodni temu w blogu firmy pojawił się wpis, w którym przepraszano wszystkich, którzy poczuli się urażeni lub zagrożeni działaniami Google.
A teraz przyszedł czas na formalne, przekazane w formie listu, przeprosiny - aczkolwiek dość ograniczone, bo skierowane wyłącznie do mieszkańców Nowej Zelandii. Google wystosował je, bo działaniami koncernu poważnie zainteresował się tamtejszy urząd zajmujący się ochroną danych osobowych - jego szefowa, Marie Shrof, stwierdziła, że koncern naruszył obowiązujące w Nowej Zelandii przepisy dot. bezpieczeństwa komunikacji i że niewykluczone jest podjęcie działań prawnych przeciwko firmie.
Google zareagował błyskawicznie - koncern przekazał na ręce pani Shrof formalny list z przeprosinami, w którym dodatkowo zobowiązał się do skasowania wszystkich danych, które pomyłkowo zostały przechwycone w tym kraju. Przedstawiciele firmy zapewnili też, że z samochodów fotografujących nowozelandzkie ulice usunięty zostanie sprzęt służący do monitorowania sieci WiFi
"Gromadzenie tych informacji było wynikiem pomyłki - nigdy nie chcieliśmy tego robić i nigdy nie zamierzaliśmy wykorzystać ich do jakichkolwiek celów. Gdy tylko zorientowaliśmy się w sytuacji, natychmiast wstrzymaliśmy monitorowanie sieci WiFi. Jest nam niezmiernie przykro i najmocniej przepraszamy wszystkich mieszkańców Nowej Zelandii za ten indycent" - napisano w liście.
"Wierzymy, że Google nie będzie już gromadził w naszym kraju takich informacji. Gdyby to jednak nastąpiło, przedstawiciele firmy muszą mieć świadomość, że w myśl obowiązującego w Nowej Zelandii prawa byłoby to poważne przestępstwo" - skomentowała Marie Shrof.
Dodajmy, że działaniami Google zainteresowały się rządu kilku innych krajów - m.in. Wielkiej Brytanii oraz Niemiec. Koncern za każdym razem reagował dość podobnie - tłumaczył, że gromadzenie danych było pomyłką i zapowiadał, że zostaną one skasowane.