Efekt Ksanadu

Są również elementem rządów tyranii, czego najsłynniejszym przykładem mogą być nie dokończone plany generalnego inspektora rozbudowy Berlina czasów nazistowskich - Alberta Speera. Jego marzeniem - a jednocześnie ukoronowaniem niemieckiego romantyzmu - miał być wielki gmach zgromadzeń publicznych na 180 tys. miejsc, zwieńczony 300 m kopułą, która miała wywoływać sztuczny deszcz.

Czerwonym odpowiednikiem tej budowli, z grubsza zrealizowanym

był wzniesiony w Bukareszcie mieszczący 2 tys. pokoi Pałac Ludowy pomysłu Nicolae Ceaucescu. Budowla ta, wyłożona marmurem z Transylwanii, miała rzekomo pochłonąć jedną piątą wartości produktu krajowego brutto (PKB) Rumunii. Czasem więc rzeczywistość przerasta fikcję.

Krytycy, tacy jak William Mitchell, bynajmniej nie występują przeciwko wielkości czy bogactwu: piętnują jedynie architektoniczną megalomanię. Dużo dobrego można przecież powiedzieć o postawie makrofilów. Są to osoby, które niekoniecznie popierają organizacje-giganty. Wyrażają raczej pogląd, że prometejskie projekty są potrzebne, aby wzniecać ogień w ludzkich duszach.

KOLOSY NA GLINIANYCH NOGACH

Kwintesencją światopoglądu megalofobów był zamieszczony przez Andrew Lawrence'a, dyrektora firmy Dresedner Kleinwort Benson, w raporcie z 1999 r., Indeks Drapaczy Chmur. Zestawiono w nim kryzysy gospodarcze z realizacją najwyższych budynków świata. Wieżowce Singera (1908 r.) i Metropolitan Life (1909 r.) znaczyły recesję lat 1907-1910. Powstanie trzech najsłynniejszych punktów na korporacyjnej mapie Manhattanu- Wall Street 40 (1929 r.), Chrysler Building (1930 r.) i Empire State Building (1931 r.) - zbiega się w czasie z początkiem wielkiego kryzysu.

Obowiązuje więc schemat: im wyższe biurowce, tym bardziej spadają notowania na giełdzie. Na wczesne lata 70., gnębione kryzysem paliwowym i gorączką spekulacyjną, przypada powstanie World Trade Center (1972-1973) oraz Sears Tower (1974 r.), natomiast wraz z zakończeniem budowy Petronas Tower w Kuala Lumpur w Malezji (1997 r.) rozpoczął się kryzys gospodarczy w Azji. (Wybiegając myślą w przyszłość, Andrew Lawrence snuje pesymistyczne przewidywania w związku z planowanym na mniej więcej 2003 r. zakończeniem budowy 460 m wieżowca Shanghai World Financial Center.)

Znane wyjątki wskazują jednak na niekonsekwencję Indeksu Drapaczy Chmur. Najlepszym tego przykładem jest Woolworth Building (241 m), pierwszy przedstawiciel gatunku, ukończony w dostatnim roku 1913.

Bardziej niż argumenty o cyklach rynkowych do przekonania trafia krytyka skierowana przeciw instytucjom. Megalofoby twierdzą, że kolosalne budowle są oznaką korporacyjnego schyłku, niczym diamentowe szpilki w krawacie, noszone przez pucołowate czarne charaktery z ilustracji Thomasa Nasta.

Już na początku lat 50. historyk C. Northcote Parkinson zauważył, że tak monumentalne budowle, jak Bazylika św. Piotra i Wersal, powstały po okresie świetności państwa papieskiego i monarchii francuskiej. Trudno się nie zgodzić: budynek AT&T został wzniesiony na krótko przed rozpadem spółki. Sears Tower - gdy sieci tanich dyskontów zaczęły odnosić sukcesy. Budynek IBM - podczas zmierzchu ery dużych systemów komputerowych, a znajdująca się w stanie Connecticut centrala spółki Union Carbide - w przededniu tragedii w Bhopalu. Na jeszcze większą skalę to samo zjawisko wystąpiło w Houston, gdzie panorama miasta urosła na krótko przed przypadającym na lata 80. kryzysem OPEC, a składające się na nią wieżowce stały się we wczesnych latach 90. budynkami-zjawami.