Dzieci o komputerach

Dzieci a przyszłość

Dla Kasi kryterium doboru komputera przyszłości jest oczywiste: musi się podobać. Oczywiście ważne jest też wyposażenie: cztery głośniki, pilot na półeczce, klawiatura, zaczep na myszkę, telewizor. No i, naturalnie, gra w "Prosiaczka"!

Dzieci o komputerach

Paweł: każda postać może stworzyć inną postać

Siedmioletniemu Pawłowi przyszłość kojarzy się z nadzwyczajnym rozwojem sztucznej inteligencji. "To jest gra", mówi. "...to jest gra taka, że trzeba stworzyć jakieś ludziki".

Żeby jednak nie było zbyt łatwo: "Jest jeden ludzik, on stwarza inne i te inne też muszą coś stworzyć". Paweł nie widzi niczego złego w takim poziomie komplikacji gry. "Tu się wyłącza, tu się stwarza eliksiry, a tu jest myszka".

Ale uwaga - dzieci są doskonale zorientowane w temacie i wiedzą, że dzięki dwurdzeniowym procesorom możliwe będzie uruchamianie wielu rozmaitych aplikacji na tym samym komputerze: "Tu jest drugi ludzik. Bo to jest inne. To jest inne i to jest inne" - mówi wskazując dwa oddzielne ekrany.

Dzieci o komputerach

Tutaj dwurdzeniowa maszyna pokaże swoją moc

Dla Olgierda liczy się miniaturyzacja: jego komputer przyszłości składa się z "Gemboja, takiego specjalnego, gdzie się gra w pokemony. Każdy pokemon ma jakiś cios, ma różne moce i jest podobny do Pawła". Oczywiście nie do Pawła, czyli do kolegi, tylko do wizji przyszłości Pawła - tej z ludzikami.

Z futuryzmem jednak Olgierd wybiega za daleko. Stwierdzenie, że "I każdy pokemon może zginąć, jeśli go ktoś pokonał" wywołuje wyraźny sprzeciw. Dzieci hamują swojego kolegę.

Dzieci o komputerach

Robokomputer Grzesia

Robokomputer Grzesia jest niesamowity: "Daje mu szklankę z wodą, widelec, jabłko, odkurza wszystko, daje mu zabawki, pracę domową, ma kosz, telewizor, wieszak na ubrania..." Po prostu: to taki komputer, który odciąża ludzi ze wszystkich nieprzyjemnych obowiązków domowych.

A co robi Grześ? Czyżby siedział i się lenił? Nie, Grześ grzecznie odrabia pracę domową. Ale nie musi chodzić do przedszkola.

Paweł nie boi się postawić tezy, że taki komputer jest niebezpieczny i za wiele umie: "[Ten] robokomputer zamieni się w ciebie i powie: 'Wyrzucam cię z domu. Bo teraz ja jestem ich synkiem'!"

Co wybierają Internauci z okazji Dnia Dziecka?

Według najnowszego badania firmy Gemius internauci chcą świętować Dzień Dziecka: kupią słodycze, rzadziej zabawkę, i złożą życzenia. Mało kto zamierza poświęcić dziecku kilka dodatkowych godzin.

Nas zainteresowała przede wszystkim elektroniczna rozrywka - na Warszawskiej Giełdzie Komputerowej dopytywaliśmy się, jakie tytuły sprzedawcy poleciliby najmłodszym.

Rezultaty były dość interesujące: posiadacze "legalnego" interesu silili się na polityczną poprawność. Ich zdaniem w przypadku Komunii czy Dnia Dziecka, największym powodzeniem cieszą się gry przeznaczone dla najmłodszych: "Hugo", "Rayman", rzadziej "Need for Speed".

Na polityczną poprawność nie silili się sprzedawcy oferujący oprogramowanie pochodzące z nieco mniej oficjalnych źródeł: "Rayman? Daj, chłopie, spokój. Dałem swojemu siostrzeńcowi, zaraz się znudził i Dooma odpalił."

Olbrzymie wzięcie mają także Simsy: pociechy ponoć przyciągają swoje starsze rodzeństwo albo niezbyt zorientowanych rodziców i wymuszają na nich zakup kolejnych dodatków do tej popularnej gry. Zapytaliśmy, czy rodzice to kontrolują? Odpowiedzią był śmiech...

Ignaś nie mówi o komputerze przyszłości, dla niego to maszyna do robienia "czegoś". Jego interesuje to, co się w tej bezdusznej maszynie znajduje. A u Ignasia siedzi w niej pokemon i umie prawie wszystko. Nie może podlać kwiatków, ale "Może się bardzo zmniejszyć, zmieniać w robota. Ale nie umie się zbuntować." Dlaczego nie umie się zbuntować? Jasna sprawa: bo nie żyje.

A co na to wszystko Ministerstwo

Dzieci mają być przyszłością narodu, ministerstwa jednak nie wahają się na nich oszczędzać. Oszczędzanie przybiera różne, ciekawe formy - czasem wręcz wyraża się przez szastanie pieniędzmi. Bo czyż wyposażanie szkolnych pracowni w potężne maszyny z wielogigahercowymi procesorami oraz monitory LCD o przekątnej 17 cali nie jest dziwne? Takie akcje, filmowane przez telewizję i rozgłaszane jako "akcje pomocy szkołom" wyglądają co najmniej dziwnie. Jedna placówka dostanie bowiem pracownię z wyświetlaczami LCD i oryginalnymi systemami Windows, a w innej zabraknie pieniędzy na byle jaki komputer. Kto zyskuje? Nikt.