Dymitr Głuszczenko, twórca Kwejk: przede wszystkim trzeba myśleć, nie komplikować

"W Polsce trudno jest znaleźć dobrego informatyka. Często są bierni i długo pracują nad problemami. Podobnie twórcy startupów, zamiast najpierw pomyśleć w jaki sposób sprzedać produkt i jak na nim zarobić, od razu biorą się za tworzenie produktu i dopiero później zastanawiają się, co z nim zrobić. A to duży błąd." Wywiad z Dymitrem Głuszczenką, założycielem serwisu kwejk.pl.

Dymitr Głuszczenko, twórca Kwejk: przede wszystkim trzeba myśleć, nie komplikować
Internet Standard: W którą stronę zamierza się rozwijać Kwejk?

Dymitr Głuszczenko: Zamierzamy wykorzystywać zasięg Kwejka do tworzenia kolejnych projektów, nie opartych w ogóle o markę Kwejk. Randki, pliki, usługi, itp.

IS: Co z projektem kwejk.fm? Czemu nie wypaliło? Czy możliwa będzie reaktywacja?

DG: Nie wypalił z bardzo prostego powodu: nie ma potrzeby na radio internetowe. Jakieś zapotrzebowanie być może istnieje, ale nasze oczekiwania i wymagania były znacznie wyższe niż osiągnięty cel. Ruch był zbyt mały i ciężko było monetyzowac ten serwis. By udało się wyciągnąć z tego godziwe stawki, należałoby stworzyć własne biuro sprzedaży reklamy w radiu. Mimo że kwejk.fm był czasami w top 10 rozgłośni internetowych na świecie, to i tak jego zasięg był znikomy.

IS: Czy kwejk.pl planuje wejście na New Connect?

DG: W tej chwili nie. Nie potrzebujemy dofinansowania, na własne projekty oraz rozwój starcza nam pieniędzy. Nie ma także obecnie żadnej dużej firmy, którą moglibyśmy przejąć, wiec nie potrzebujemy zastrzyku kasy.

IS: Czy kwejk.pl jako grupa planował bądź rozpatrywał poszerzenie funkcji społecznościowych oferowanych użytkownikom?

DG: Tą drogą poszło Gadu-Gadu. Stworzyli: radio, portal oraz kilka innych dodatkowych usług i nic poza aplikacją GG im nie wypaliło. Okazuje się, że nie warto rozwijać różnych usług w oparciu o markę bazowego produktu jakim jest Kwejk czy GG. Ludzie, gdy wchodzą na kwejk.pl oczekują obrazków, a za pomocą komunikatora GG chcą rozmawiać z ludźmi. Nie ma potrzeby tego komplikować.

IS: Kwejk w tej chwili nie jest dostępny w formie mobilnej i nawigowanie na nim na smartfonie to spory problem. Czy zamierzacie coś w tym kierunku zmienić?

DG: Tak, zmienimy aplikację. Teraz odpowiada za to inna firma. Wcześniej zupełnie pominąłem mobile, ale zdecydowanie jest to do naprawy i to w naszej ofercie kuleje. Może wynika to z tego, że tylko niewielki procent użytkowników odwiedza nas przez urządzenia mobilne.

IS: W jednym z wywiadów opisał Pan historię z szukaniem informatyka. Czemu tak trudno było znaleźć kogoś kompetentnego? Jakie były problemy z pracownikami?

DG: Bardzo trudno w Polsce o dobrego speca od IT. Ogólnym problemem, nazywając to wprost, wręcz po chamsku to "brak mózgu". Przykładowa sytuacja: dajesz pracownikowi zadanie i on może mieć dwa problemy: nie wie jak do tego podejść, boi się spytać co i jak ma zrobić, więc zajmuje mu to bardzo dużo czasu.

Inny problem wynikający z tej samej przyczyny: pracownik za szybko skończy swoją pracę, więc siedzi i czeka na kolejne zlecenie. Siedzi, klika jakieś rzeczy w Internecie, obija się i nie wie co robić. Każdy pracownik, także ten w IT, powinien być komunikatywny, rozmawiać, dopytywać się, angażować w rozwój firmy i stale pracować nad ulepszaniem naszych usług.

Często się także zdarzało, że ludzie od obsługi technicznej zupełnie nie mieli pojęcia co robią, nie radzili sobie z pracą, ale też nie brali za nią odpowiedzialności. Jeden informatyk zrzucał winę na innego pracownika, tamten mu odpowiadał, że wszystko z jego strony jest w porządku. I tak przez 2-3 tygodnie przerzucali się e-mailami kłócąc się czyja to wina. A przecież to nie wina jest istotna dla firmy, tylko rozwiązanie problemu.