DoCoMo zabawia swiat

W efekcie WAP w europejskim wydaniu nie spotkał się z oczekiwanym masowym zainteresowaniem. Przedsiębiorcy, potrzebujący szybkiej, konkretnej informacji, szybciej odnajdą ją w tradycyjny sposób niż przedzierając się przez często bardzo toporne menu telefonów komórkowych. Dla szukających w Sieci rozrywki WAP ma niewiele do zaoferowania, a koszty wątpliwej przyjemności skutecznie ich odstraszają. Większość europejskich użytkowników telefonów wciąż czeka na upowszechnienie GPRS - technologii, umożliwiającej transfer danych z prędkością 115 Kb/s, która ponoć ma ożywić komórki multimedialną zawartością. Twórcy i-mode od początku mieli inną koncepcję bezprzewodowego dostępu do Sieci. Wynikała ona przede wszystkim ze sposobu, w jaki dotychczas Japończycy korzystali z Sieci, a w zasadzie w jaki z niej nie korzystali. Japonia długo opierała się fali fascynacji Internetem, która w połowie lat 90. zawładnęła niemal całym światem. Taka sytuacja wynikała głównie ze stosunkowo niewielkiej liczby komputerów osobistych, na które czasami w japońskim domu zwyczajnie nie ma miejsca, oraz dużych kosztów połączeń telefonicznych w sieciach stacjonarnych.

Japończycy, nie przywykli do dużych komputerowych monitorów, myszek i klawiatur, zobaczyli w poręcznych telefonach praktyczne, intuicyjne narzędzie, umożliwiające tani dostęp do informacji i rozrywki w sposób do tej pory im nie znany; nowość, która wcale nie była luksusem. Większość opłat ma charakter stały. Miesięczny abonament wynosi 300 jenów (ok. 12 zł), do tego opłaty za przesłane w dowolnym kierunku pakiety danych - 1 pakiet(128 bajtów) kosztuje 3 jeny, czyli ok. 12 gr, oraz abonamenty za dodatkowe usługi. Telefon jest połączony z Siecią przez cały czas, co poza oczywistymi korzyściami dla użytkowników płynącymi z tego faktu powoduje, iż sięgają oni po telefon i częściej, i chętniej niż Europejczycy.

Ojcem sukcesu i-mode jest Kei-Ichi Enoki - człowiek, którego wizji w 1997 r. zaufał Kouji Ohboshi, prezes rady nadzorczej NTT DoCoMo. Przed czterema laty Kouji Ohboshi zebrał grupę ekspertów pod kierownictwem Kei-Ichi Enokiego i polecił im przygotowanie koncepcji nowej usługi, umożliwiającej wykorzystanie telefonu do transmisji danych, skierowanej przede wszystkim do klientów biznesowych.

Kei-Ichi Enoki przekonywał jednak, że większe powodzenie gwarantuje rynek masowy, oczekujący w większości taniej rozrywki, a nie drogich, wyspecjalizowanych usług potrzebnych nielicznym. Nie pomylił się. Rekordy, które dziś bije DoCoMo, to głównie jego zasługa.

Oczywiście i-mode oferuje wiele usług skierowanych do klientów korporacyjnych będących w ciągłym ruchu - zwłaszcza w Japonii. Są to przede wszystkim usługi bankowe i giełdowe oraz błyskawiczny dostęp do informacji. Jednak to nie ten segment przynosi firmie największe korzyści. Horoskopy, kreskówki, proste gry, serwisy skierowane do nastolatków oto główne źródło dochodów generowanych przez i-mode, na dodatek przy minimalnych kosztach własnych. DoCoMo realizuje bowiem sprytną strategię udostępniania i-mode jako medium dla wyspecjalizowanych w swoich branżach dostawców informacji. Korzystanie z większości tego typu usług opiera się na stałym miesięcznym abonamencie, którego 9% trafia do kasy operatora. Najpopularniejsza z nich jest oparta na ulubionej w Japonii kreskówce Itsudemo Charappa. Codziennie każdy wielbiciel tej postaci dostaje nową grafikę z ulubieńcem w roli głównej. Może ona zostać wykorzystana jako ekran powitalny telefonu lub stać się kolejną zdobyczą w kolekcji podobnych. Za tę przyjemność trzeba zapłacić niewielki miesięczny abonament (równowartość ok. 4 zł), który dla Bandai - potężnego japońskiego koncernu rozrywkowego - oznacza milion dolarów zysku do podziału z NTT DoCoMo.